niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 5

Lily uwielbiała lekcje eliksirów z wielu powodów. Po pierwsze były bardzo pożyteczne, a po drugie cisza unosząca się w powietrzu wraz z parą buchająca z kociołków była kojąca. Przerywana jedynie rzadkimi, cichymi szeptami oraz stukami miała w sobie wiele przyjemności, którą Lily nieświadomie bardzo kochała.

Lily wrzuciła właśnie do kociołka trochę posiekanej mięty, zamieszała wywar cztery raz zgodnie z ruchem wskazówek zegara i spojrzała na Remusa, który był jej partnerem na dzisiejszych zajęciach. Spokojnie kroił suszoną figę małym nożykiem. Włosy z grzywki opadały mu na twarz, kiedy pochylał głowę do przodu, ale Lily i tak dostrzegła jego zrelaksowane rysy twarzy.

Rozejrzała się po sali. Severus wraz z Averym pochylali się nad kociołkiem, szepcząc zaciekle do siebie. Lily, po minie Snape'a wywnioskowała, że ten jest bardzo o coś zły na Avery'ego. Dorcas dziko wpatrywała się w Caroline, na ustach której malował się kpiący uśmiech. James i Syriusz warzyli eliksir bez wyraźnego celu. Lily nawet z odległości, która ich dzieliła, widziała, jak źle wrzucają ingerencje do kociołka. Westchnęła ciężko na ten widok.

- Oni już tacy są i nic się na to nie poradzi – powiedział Remus, widząc zawieszony wzrok Lily na dwójce huncwotów.

- Duże dzieci – podsumowała.

Remus wrzucił pokrojoną figę do kociołka, eliksir zabulgotał i zmienił kolor na lekko niebieski. Lily trzy razy zamieszała go w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara i ciecz zmieniła kolor na jasnoróżowy, a kłęby dymu tego samego koloru zaczęły unosić się nad kociołkiem. Eliksir miłosny był gotowy.

Lily z ciekawości zaciągnęła się jego zapachem. Grom z jasnego nieba uderzył ją prosto w pierś w sekundę. Zesztywniała, a źrenice jej oczu się rozszerzyły. Z kącika jej oka ulotniła się samotna łza. Na kilka sekund świat się zatrzymał wraz z jej wstrzymanym oddechem. Wszystkie uczucia, które tłamsiła w sobie od dawna, właśnie teraz ujrzały światło dzienne, sprawiając, że Lily poczuła się... głupio. Wśród zapachu starych ksiąg i pergaminów, powietrza po letniej burzy plątał się zapach jednocześnie jej znany i tak bardzo obcy. Zapach Jamesa Pottera.

Nagle potrząsnęła głową. Wypuściła powietrze ust z głośnym świstem i przykryła kociołek pokrywką, przymykając oczy i wyrzucając z głowy niepotrzebne myśli. Nie mogła sobie pozwolić na aż tak duże roztrzepanie.

Gdy tylko lekcja się skończyła, a uczniowie opuścili klasę, Lily podeszła do biurka profesora Slughrona z pewną siebie miną.

- Coś się stało droga Lily? - zapytał profesor zatroskany. Lily podsunęła mu kawałek pergaminu.

- Mógłby mi pan napisać zgodę na wejście do Działu Ksiąg Zakazanych? Potrzebuję się tam dostać w celach naukowych.

Slughorn przyjrzał jej się uważnie. W następnej chwili uśmiechnął się promiennie, sięgając po pióro.

- Jak zwykle ambitna - zaśmiał się, podpisując pozwolenie. - Tylko uważaj Lily. Niektóre książki tam są naprawdę straszne.

Lily uśmiechnęła się z wdzięcznością.

- Będę uważać. Do widzenia i dziękuję.

- Miłego dnia, Lily.

Pośpieszne opuściła klasę, pędząc pod Wielką Salę, gdzie Louis już na nią czekał. Oparty o murek w nonszalanckiej pozie, wyglądał groźnie i przyciągał spojrzenia wielu uczniów. Lily niepewnie do niego podeszła.

- Cześć - przywitała się, podając mu kartkę. Na twarzy Puchona pojawił się chytry uśmieszek, kiedy przeczytał napisany na niej tekst.

- Doskonale - podsumował. - Co mam dla ciebie zrobić?

- Przyjdź wieczorem do Łazienki Jęczącej Marty.

Louis zmarszczył brwi i chwilę bacznie obserwował Lily, a potem wzruszył ramionami, jakby niewiele te słowa go obeszły.

- Dobra. Do zobaczenia.

- Pa.

Lily odprowadziła go wzrokiem i weszła do Wielkiej Sali, ale gdy tylko poczuła zapach obiadu, skrzywiła nos i kręcąc głową, pomaszerowała do dormitorium. Jakże wielkie było jej zdziwienie, gdy zastała w nim wszystkie swoje współlokatorki.

- A co to za narada?

Dziewczyny podskoczyły, słysząc jej głos. Na twarzach każdej pojawiło się zaskoczenie. Żadna nie chciała przerwać niezręcznej ciszy, która wkradła się między nie.

- Musimy pogadać – zaczęła Dorcas pewnym siebie głosem. Lily ukryła, że wcale się tym nie przestraszyła i milczała dalej. Alicja kontynuowała.

- Co się dzieje, Lily? My nie jesteśmy ślepe.

- Właśnie – dodała Nina, niepewnie poruszając się na swoim miejscu. - Zadajesz się z huncwotami, a przecież do niedawna ich nienawidziłaś. Mało tego. Ty normalnie gadasz z Jamesem, a to już jest dziwne.

- Lily, co jest? - Dorcas powtórzyła pytanie.

Lily zesztywniała. Ze zdenerwowania przygryzła wargę. Wątpliwości miała tyle samo, co powodów, by wyznać prawdę, a mimo wszystko powiedziała:

- Ja... ja próbuję was chronić i dlatego nic wam na razie nie powiem. Dla waszego dobra.

- Dla naszego dobra, byłoby lepiej, gdybyś powiedziała, przed czym chcesz nas chronić.

Lily spokojnie wycofała się, spoglądając po zatroskanych twarzach dziewczyn. Kochała je jak siostry, były dla niej jak siostry i nigdy przenigdy nie zrobiłaby czegoś, żeby im zaszkodzić. Tym razem też nie zrobi.

- Przed przyszłością – odparła i wyszła.

Zbiegła po schodach. By nie wzbudzać podejrzeń, spokojnym krokiem podeszła do przejścia. Kompletnie zignorowała wołających ją huncwotów.

- Hej, Lily wiesz, że... - James zamilkł.

- Co jej się stało? - zapytał Peter.

Nie wiedziała, dokąd idzie. Nogi same wyprowadziły ją z zamku. Bez zastanowienia weszła do Zakazanego Lasu i nawet myśl, że łamie szkolny regulamin, niewiele ją obeszła. Chęć pobycia w samotności i spokoju przewyższała nad zdrowym rozsądkiem.

Przysiadła na całkiem sporym kamieniu. Z kieszeni szaty wyciągnęła różdżkę. Chwile obracała ją niepewnie w dłoni, następnie machnęła nią. Kilkanaście kamyczków rozrzuconych wokół, uniosło się nad ziemię i zamieniało w kolorowe motylki. Lily westchnęła głośno, zapatrując się na nie. Chęć dołączenia do nich, poczucia się wolny, pozbawionym wszelkich trosk i zmartwień była w Lily bardzo silna, ale jedyne co posiadała to nieodpartą potrzebę chronienia wszystkich. Potrzebę tak silną, że prawie rozrywała ją na strzępy.

- O mnie nikt nigdy się nie martwi – szepnęła cichutko. Do siebie.

- Wcale, że nie.

Podskoczyła w miejscu, słysząc za sobą znajomy głos. Jej dłoń odruchowo znalazł się na sercu, a karcące spojrzenie powędrowało na Jamesa Pottera.

- Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć – powiedział, niepewnie przysiadając obok Lily. Ich ramiona delikatnie się zetknęły. James zawiesił swój wzrok na motylach, mówiąc:

- Dobrze wiesz, że na tym świecie znalazłoby się parę osób, które skoczyłyby za tobą w ogień. Twoja mama, tata, Dorcas, Nina, Alicja i... ja. Poszedłbym za tobą na koniec świata, by mieć pewność, że jesteś bezpieczna i szczęśliwa.

Nie znajdując konkretnych słów do odpowiedzi, milczała, wpatrując się w niebieskiego motyla, który przysiadł tuż obok jej dłoni. Obecność Jamesa była dla niej kojąca. Dopiero po powąchaniu eliksiru miłosnego zdała sobie sprawę, jak ważny stał się dla niej ten chłopak. Niegdyś znienawidzony, teraz prawdopodobnie kochany. Kiedy ironia śmiała jej się prosto w twarz, Afrodyta powolnymi ruchami nawijała sobie na palec pasmo jej rudych włosów.

James westchnął głośno. Spojrzał na Lily, ostrożnie łapiąc ją za podbródek i obracając jej głowę w swoją stronę. Intensywność jej zielonych oczu na chwilę zbiła go z tropu. Wpatrywali się w siebie w ciszy i wielkim urzeczeniu.

Lily widziała w jego oczach wiele miłości i troski. Kiedy delikatnie smyrał ją kciukiem po brodzie, czuła przyjemne ciepło. Westchnęła ciężko, stykając ich czoła. Jamesowi szybciej zabiło serce, a zapach jej truskawkowego szamponu i różanych perfum, namieszał mu w nosie. Ogłupiał. Samym zapachem, dziwnymi uczuciami, wirującymi wewnątrz niego, po prostu ogłupiał. W tej głupocie przybliżył się do Lily jeszcze bardziej, ostrożnie stykając ich usta w pocałunku.

Był to pocałunek lekki, niewinny. Lily wstrzymując oddech, rozkoszowała się tym, co czuła - miłość bijącą od Jamesa. Miłość do niej.

- James...

- Kocham cię.

- Myślę, że ja ciebie też - oparła bez zawahania się.

James w zaskoczeniu cofnął swoją głowę i spojrzał na Lily jak idiota na kawałek sera. W następnej chwili rozejrzał się wokół, oczekując, że zza drzewa wyskoczy Łapa, śmiejąc się w głos i mówiąc, że się nabrał. Nic podobnego się nie stało.

- Możesz... powtórzyć? - zapytał.

- Czuję coś do ciebie James. Może trochę za wcześnie, by nazwać rzecz po imieniu, ale to coś intensywnego. Nie mogę tego przed tobą ukrywać.

- Naprawdę?

- Naprawdę, James. Po tym, co dowiedziałam się z książek, inaczej patrzę na świat i życie. Zmieniłeś się. Nie jesteś już zadufanym w sobie dupkiem, a uwierz, że taki byłeś. Ja też się zmieniłam. Te wspólnie spędzone chwile podczas czytania zbliżyły nas do siebie.

Uśmiechnęło się do niego delikatnie, ale ciepło. James wciąż w ciężkim szoku milczał. Jedno z jego największych marzeń, właśnie się spełniło. Tyle razy wyobrażał sobie tę chwilę w myślach. Miał tyle scenariuszy swoich słów, ale żaden nie wydawał się odpowiedni do tego.

- Będziesz... Lily Evans, czy po tylu latach chcesz uczynić mi tyle szczęścia i być moją dziewczyną?

Zaśmiał się cicho.

- Myślę, że możemy spróbować.

Oczy Jamesa zabłyszczały, a na usta wpełznął szeroki uśmiech, uwydatniający dołeczki w jego zaczerwienionych z emocji policzkach.

- I mogę to powiedzieć całemu światu? - Nie dowierzał.

- Skoro chcesz.

- Bardzo chcę.

Lily wstała, wyciągając do Jamesa rękę.

- Chodź, obiecałam, że pomogę takiej jednej Gryfonce z trzeciej klasy w transmutacji.

James chwycił wyciągniętą dłoń Lily i zanim ruszyli, uraczył ją jeszcze krótkim całusem w czoło. Uśmiechnęli się do siebie i mocno trzymając własne dłonie, wrócili do szkoły, budząc niemałą sensację wśród uczniów.

Lily czuła, że jeden ciężar spadł jej z serca.

Gdy tylko James odprowadził swoją dziewczynę pod bibliotekę, natychmiast wrócił do dormitorium skocznym krokiem, pogwizdując wesoło pod nosem. Syriusz, Remus i Peter leżeli rozwaleni na swoich łóżkach, rozmawiając zaciekle. James przerwał tę wymianę zdań, siadając na parapecie okna.

- A ty co masz taki dobry humorek? - zapyta Syriusz, podnosząc się. Szeroki uśmiech Jamesa był dla niego niepokojący. - Brałeś coś?

- Syriuszu! - Remus na niego naskoczył.

- No powiedz nam – powiedział Peter swoim piskliwym głosem.

James milczał jeszcze chwilę, budując napięcie i rzekł w pełnym zadowoleniu:

- Lily zgodziła się być moją dziewczyną.

Rechot Łapy wypełnił dormitorium w kilka sekund.

- James, nie wiem, co brałeś, ale daj mi trochę!

- Niewdzięcznik! - krzyknął, ciskając w niego poduszką.

- Nie uwierzę, póki nie zobaczę – powiedział.

Rogacz warknął na niego z groźna i przystąpił do szykowania się do treningu. Syriusz od razu poszedł w jego ślady. Nie minęła chwila, a oboje pędzili na boisko.

***

Lily razem z Margaret wyszły z biblioteki dopiero o dwudziestej. Obie przegapiły kolację, ale dziewczyna nie miała jej tego za złe. Margaret była bardzo bystrą czarownicą i Lily szybko przetłumaczyła jej lekcje, których nie rozumiała i wytłumaczyła kilka następnych na zapas. Lily jako prefekt odprowadziła dziewczynę do dormitorium, a następnie sama skierowała się do Łazienki Jęczącej Marty.

Mimowolnie uśmiechnęła się, przechodząc przez korytarz na trzecim piętrze. Na myśl o Puszku i o tych wszystkich pułapkach, które były za nim, inteligencji Hermiony, poświęceniu Rona i odwadze, jaką wykazał się Harry w starciu z Voldemortem, czuła dumę oraz szacunek.

- Kiedy zaczynaliśmy czytać, nienawidziłam Jamesa – mruknęła do siebie, wspominając tamte dni.

- A teraz go kochasz. - Lily podskoczyła przestraszona. Po raz drugi tego dnia została przestraszona. - Kto by pomyślał.

- No nie wiem. Może ty? – powiedziała sarkastycznie do Sybilli. Krukonka posłała jej krótki uśmiech, nawijając na palec łańcuszek z kolorowymi koralikami.

- Ja to wiedziałam od początku.

- Wybacz, że to powiem, ale jesteś naprawdę dziwna.

- Wiem, ale to moje dziwactwo jest też moim darem, który potrafię wykorzystać w odpowiedni sposób.

- A to sprawia, że jesteś wyjątkowa.

Sybilla uśmiechnęła się na te słowa.

- Uważaj na siebie – powiedziała cicho i skręciła w korytarz obok, znikając w cieniu.

***

James razem z Syriuszem, Remusem Regulusem i Louisem czekali, aż Lily zjawi się w łazience Jęczącej Marty. Chłopcy we trójkę przezornie obserwowali, jak Kabert przechadza się po łazience, uważnie wszystko oglądając.

Nagle jego przenikliwy wzrok skierował się na Jamesa.

- Co? - spytał zirytowany. Louis denerwował go na równi z Snapem, a to był już wyczyn.

- Podobno jesteś z Evans. Jak tego dokonałeś zakochasiu?

- Ja tam w to nie wierzę – powiedział szybko Syriusz, zarzucając swoimi włosami.

- Ja tam wierzę. Czemu niby mieliby nie spróbować po tym wszystkim? – wtrącił Regulus. James posłał mu spojrzenie pełne wdzięczności i przeniósł wzrok na Remusa.

- A ty po czyjej jesteś stronie?

- Po właściwej - odpowiedział wymijająco Lunatyk.

- Czyli po mojej – powiedzieli w tym samym momencie James i Syriusz. - On jest po mojej! Po twojej? Idiota! Po mojej!

Zaczęli się szarpać, przez co wylądowali na podłodze. Obrzucali się niegroźnymi obelgami, udowadniając swoją rację, kiedy Lily weszła do łazienki. Zdziwiona bójką przystanęła cicho obok Remusa. James spostrzegają rude włosy, wstał pospiesznie, zostawiając Syriusza na ziemi.

- Ratuj! - jęknął. - Oni mi nie wierzą, że zgodziłaś się być moją dziewczyną.

- Niewdzięcznicy – powiedziała z uśmiechem rozbawienia na ustach i ku wielkiemu zaskoczeniu Syriusza, ucałowała Jamesa w usta. Mina Łapy była bezcenna. Regulus zaniósł się śmiechem, a i Remus nie potrafił ukryć swojego uśmiechu, kiedy James tańcował wokół Syriusza w geście zwycięstwa.

- To, co mam robić? - zapytał Kabert, przerywając wygłupy.

- Powiedz w języku węży: Otwórz się – poinstruowała go Lily, pociągając ku umywalce.

Kabert spojrzał na nią jak na idiotkę (James gniewnie zmrużył oczy), ale w ostateczności nic nie powiedział. Z ust Louisa wydarł się krótki syk i tak jak w książce umywalki zaczęły się poruszać, tym samym ukazując wielką dziurę w podłodze. Przystanęli przy jej krawędzi, patrząc w głąb ze strachem. Lada chwila mieli stanąć oko w oko z bazyliszkiem.

9 komentarzy:

  1. Ej, ale chwila.. co? Oooo...
    Przepraszam, ale to moje psychika - tego nie ogarniesz :)
    - Lily jest z Jamesem :D Jak słooodko <3
    - Roześmiałam się na kłótni Łapy i Rogacza :P
    - Lily chce chronić swoje przyjaciółki... Oby tylko one to zrozumiały.
    - Coś mi się zdaje, ze ten cały Louis coś jeszcze namiesza...
    - A co się stało z Harrym i Hermioną?

    Pozdrawiam i życzę weny
    Piernicek xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Piszesz tak cudownie, że czas mi się dłuży między kolejnymi rozdziałami!
    Co jest z Harrym i Hermioną? Nie wolno tak urywać wątku!
    Lily i James rasem <3 Urocze! Ale można było to przewidzieć. Lily chce chronić woje przyjaciółki, to szlachetne..jednak powinna im powiedzieć. Mogłyby im pomóc.
    Pozdrawiam i dużo weny!
    Mam nadzieję, ze kolejny rozdział pojawi się szybciej! :*
    Karolina S

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG, OMFG ! Jest i moja Jily <3 uwielbiam ich :D Mina Blacka musiała mówić więcej niż tysiąc słów xD Jeżeli chodzi o Louisa to nie ufam mu ani za nim nie przepadam... A co z Harrym i Hermioną? Mam nadzieje że wyjaśnisz to w najbliższym rozdziale ;) Który również mam nadzieje ( a nadzieja matką głupich) że dodasz szybko rozdział 6 :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Booooooskie! Normalnie cię uwielbiam. Piszesz genialnie, a ja nie mogę się doczekać na nexta.
    Pozdrówka!
    RosePs

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, wszystko fajnie, ale co z tamtym wątkiem - pojawieniem się Harry'ego i Hermiony? Ciesze się, że Lily jest z Jamesem :) Miłych wakacji i dużo weny!! Oby następny rozdział był jeszcze szybciej!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooooo czy ja mówiłam już, że kocham twoje opowiadanie? Jeśli nie to teraz to piszę: Kocham tą historię!

    Taki jeden mały błąd mi się w oczy rzucił... "Za chwilę mieliśmy znaleźć się legendarnej Komnacie Tajemnic i stanąć oko w oko z bazyliszkiem. Westchnąłem ciężko." tam chyba miało być "w" przed Komnacie Tajemnic.
    No i też bym chciała wiedzieć co z Harrym i Hermionom? Gdzie oni się podziali? W Zakazanym Lesie śpią? (wybacz)...
    No i co jeszcze będzie z tym Luisem? Niby robi wrażenie przyzwoitego gościa, ale... no właśnie cały czas jest jakieś ale, w końcu to potomek Slytheryna.

    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  7. James i Lily razem <3 Cudownie! Syriusz - niewdzięcznik ^^ Jego mina musiała byc boska ;D Ten cały Luis mi się nie podoba. Może jest teraz pomocny, ale ma w sobie krew Salazara. Musi jeszcze namieszac ;/ Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się tak szybko jak ten ;d
    Życzę weny i seeerdecznie pozdrawiam ;DD

    **Sakura**

    OdpowiedzUsuń
  8. Love your blog! Great post:)
    -Lauren xoxo
    http://pretty-things-a-n-d-polka-dots.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawie. Bardzo ciekawie. Inne podejście do pojemnego ale bardzo już zużytego tematu Lily I Jamesa. No, no . Mam nadzieje że będzie więcej bo fajne. Co do błędów to sam ich robię strasznie dużo a u Ciebie nie ma jakiś "paskud" więc nie ma co o tym wspominać .

    OdpowiedzUsuń

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis