sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 4

- Za późno.

- Syriusz!

- Już nic nie możesz zrobić.

- Łapo, obudź się!

- On odszedł.

- Syriusz!

Obudził się zlany potem. Syriusz zdezorientowanym wzrokiem przeleciał po zatroskanych i przestraszonych twarzach Jamesa i Remusa i odetchnął głęboko, opadając na poduszkę. Jego sen, mimo iż nigdy się nie wydarzył, mimo iż był tylko wytworem jego wyobraźni, spowodowany przez emocje, wydawał się realistyczny jak dzisiejszy dzień.

- Wszystko gra? - zapytał James. Łapa skinął lekko głową na potwierdzenie, chociaż jego serce nadal waliło jak oszalałe.

- To tylko zły sen. Co jest?

- Sam zobacz – odparł Remus i pokazał mu kawałek pergaminu.


Lenicie się, a czas tyka. Tik-tak, tik-tak.


H

- Musimy zacząć działać – szepnął Syriusz bardziej do siebie niż do przyjaciół i wstając, posłał im krótkie, ale bardzo znaczące spojrzenie.

- Wiemy, dlatego chodź. Robimy zebranie.

Wybiegli z wieży, zwracając na siebie uwagę kilku uczniów i pognali do Pokoju Życzeń. W przytulnym saloniku w odcieniach ciepłej czerwieni i brązu, Lily i Regulus zacięcie rozmawiali przyciszonymi głosami. Gdy huncowci wpadli do środka, zamilkli.

- Dobrze, przeanalizowałam wszystko. Jest pięć horcruksów: pierścień, dziennik, diadem, puchar i medalion – powiedziała Lily powolnie.

- Aby je zniszczyć, potrzebujemy kła bazyliszka – dodał Regulus. - Problem tkwi w tym, że żadne z nas nie jest wężoustne.

- No tak, ale możemy się tego nauczyć, jak Ron. – Syriusz odezwał się niemal natychmiast. Pomysł nie wydawał mu się głupi.

- Niby tak, ale Ron przez parę lat słyszał, jak Harry syczy, my nie wiemy, jak to brzmi – odpowiedziała Lily lekko zmartwionym tonem głosu. - Dlatego jestem za tym, aby część uczyła... próbowała się nauczyć wężomowy, a część szukała informacji czy nie ma gdzieś jeszcze jednego wężoustnego.

- Jestem za – powiedział natychmiast James. Chociaż tego przed sobą nie przyznał, zrobił to, by podlizać się Lily choć odrobinę.

Syriusz też poparł słowa Evans, ale momentalnie zmienił zdanie, gdy ta oznajmiła, iż znajdzie się w grupie, która do tej nauki miała przystąpić. Tym sposobem on, James i Regulus zostali w Pokoju Życzeń, a Lily i Remus udali się do biblioteki w poszukiwaniu informacji.

- To... który pierwszy będzie syczał? - zapytał James i wyszczerzył się głupio.

- Ja – odparł dumnie starszy Black. Zamarł w poważnej pozie, budując wyczekujące napięcie i ku wielkiemu wybuchowi śmiechu Jamesa i Regulusa, wyginając się niczym wąż, zaczął wydawać z siebie dziwne i pozbawione wszelkiego sensu syki. Ich wesoły śmiechy rozbrzmiały dźwięcznie w saloniku.

***

- Ale wiesz, że źle zrobiliśmy, zostawiając ich samych. - Remus przerwał ciszę, która wtargnęła między nich podczas drogi do biblioteki. Nie było w niej nic złego, ale odkąd Lily dowiedziała się o przypadłości Remusa, ten miał niemiłe i niczym niepotwierdzone przeczucia, że Gryfonka się od niego oddaliła.

- Zdaję sobie z tego sprawę – odparła spokojnie Lily, starając się nie myśleć o tym, jakie głupoty i dziwactwa wyczyniają teraz chłopcy w Pokoju Życzeń.

Weszli do biblioteki. Oboje z przyzwyczajenia zaciągnęli się słodkim zapachem ksiąg i pergaminów i posławszy bibliotekarce krótki uśmiech, skierowali się w dział historyczny. Niewiele było pozycji z interesującymi ich wiadomościami. Dużo i tak naprawdę nic. Wiele informacji się powielało, część była niejasna lub niekompletna. Pierwszy raz od dawna Hogwardzka biblioteka okazała się dla Lily mało pomocna.

- Lily, patrz! – zawołał entuzjastycznie Remus. Gryfonka podbiegła do niego z czystym zaciekawieniem i nadzieją wymalowaną na twarzy. Kiedy spojrzała na książkę, którą trzymał Lupin, poczuła się lekko zawiedziona.

- Nic tu nie widzę, a poza tym, to tylko jeden z kilkudziesięciu egzemplarzy Historii Hogwartu.

- Wiem, ale popatrz. To wydanie jest jakieś inne i w zasadzie nigdy go nie widziałem, a poza tym brakuje tu paru stron. Widzisz?

Palcem przejechał po złączeniu stron. Lily musiała bardzo dokładnie wytężyć wzrok, by dostrzec resztki wyrwanych stronic. Zainteresowana zaczęła przeglądać książkę strona po stronie, a Remus zabrał się za sprzątanie bałaganu, który wokół siebie stworzyli. Wymachiwał różdżką, odstawiając poszczególne książki na swoje miejsca. Był przy tym dziwnie zamyślony, co nie umknęło bystremu oku Lily. Powolne ruchy jego ciała sprawiały, że Evans zachciało się spać. Ziewnęła głośno, szybko zatykając usta dłonią, ale Remus nawet tego nie dosłyszał. Rzetelnie odkładał książki na półki. Robił to coraz wolniej i wolniej, aż w końcu się zatrzymał.

Lily zamrugała szybko kilka razy.

- Remus! – zawołał, ale nie dostał odpowiedzi.

Zatrzymał się w jednej pozycji. Wszystko się zatrzymało oprócz niej. Przerażona rozejrzała się wokół. Jakiś pierwszoroczniak zepchnął łokciem kałamarz z atramentem. Czarna ciecz zawisła w powietrzu, podobnie jak srogi palec bibliotekarki nad głową skulonego ucznia.

- Dziwne uczucie, prawda?

Lily podskoczyła w miejscu, słysząc w oddali głos. Ponownie rozejrzała się na boki, ale nikogo nie zobaczyła.

- Kim jesteś? - zapytał lekko drżącym głosem.

- To nie jest ważne. Ważna jest rada, którą chcę ci udzielić. Nie zawsze wszystko nam się udaje, ale warto wierzyć w cuda. Nie wszystko widoczne jest gołym okiem, ale jest.

Cisza zadźwięczała jej w uszach. Nie chciała się odezwać, oczekując dalszych słów, ale te nie nadeszły. To wszystko? Poczuła się zawiedziona i skołowana. Mrugnęła i wszystko wróciło do normy. Oprócz jej samej.

- Lily? Wszystko dobrze?

Remus przystanął obok niej.

- Tak. Po prostu... zamyśliłam się.

- Wymyśliłaś coś?

- Tak – odpowiedziała, chociaż żaden konkretny plan nie zawitał w jej głowie. Kierowana nieznaną jej siłą, sięgnęła po swoją różdżkę i rzuciła zaklęcie demaskujące na książkę. W miejscu wyrwanych stron pojawiła się samotna kartka.

- Sprytne – podsumował Remus, drapiąc się po czole.  - Skąd wiedziałaś?

- Nie mam pojęcia.

Pochłonięci przez tekst, stali w miejscu zafascynowani informacjami w nim zawartymi. Pośpiesznie opuścili bibliotekę, biegnąc do Pokoju Życzeń. Widok wygłupiających się chłopców wcale ich nie zaskoczył.

- Wy już? - zdziwił się James, przy okazji ocierając łzę, którą uronił pod wpływem śmiechu.

- Tak. Zobaczcie – odparł Remus.

- Wow! Książka – zadrwił Syriusz, wyrywając ją Remusowi z dłoni.

- Historia Hogwartu – dodała Lily.

- Bleee … weź to ode mnie. - Łapa, krzywiąc się z obrzydzenia, odrzucił książkę do Regulusa. Ten bez zbędnych wygłupów zaczął czytać tekst na zaznaczonej stronie.

- Niepotwierdzona legenda. - Napisane było u góry. - Każdy założyciel Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart chwalił coś innego. Dla Godryka Gryffindora to była odwaga, postanowienie i moc płynąca z serca. Helga Huffelpuff ceniła lojalność, uczciwość, fair play i ciężką pracę. Pomysłowość, mądrość i kreatywność – te cechy szanowała wspaniała Rowena Ravenclaw. Nikt jednak nie ma wątpliwości, że to właśnie Salazar Slytherin był chodzącą zagadką. Cenił on przebiegłość, ambicję i czystość krwi i to właśnie ta ostatnia rzecz poróżniła dwóch przyjaciół – Salazara i Godryka. Czystość krwi była tym, co wywołało kłótnię między przyjaciółmi, a oliwy do ognia dolała urocza Rowena, w której to podkochiwali się obaj czarodzieje. Na nieszczęście Salazara, Ravenclaw zapałała miłością do Godryka. Slytherin nie mogąc znieść widoku tej dwójki, opuścił szkołę. Helga, której to skromność nie potrafiła wyznać uczuć do tajemniczego i groźnego Salazara, ruszyła za nim.

- Szukała go wiele miesięcy. Ich żywota skrzyżowały się na krótko w przelotnym romansie, który zaowocował w życie. Huffelpuff urodziła bliźniaki – syna i córkę – jednak dziewczynka umarła w parę dni po porodzie, a Salazar odszedł. Po roku wrócił do szkoły i zbudował słynną Komnatę Tajemnic.

- Przeczytaj dopisek na dole - poleciła mu Lily.

- Pewne źródła mówią, że Slytherin miał jeszcze jeden romans, ale niestety nie są to potwierdzone informacje. Sama plotka, że prawdopodobnie miał on dzieci z Heglą Huffelpuff, również jest niepotwierdzoną informacją. Przeszukałem wiele źródeł i miejsc w poszukiwaniu informacji na ten temat, ale nie znalazłem nic godnego uwagi. Pozostaje mi wierzyć, że plotka jest po prostu plotką, zwykłą opowiastką, by upikantnić nam jeszcze bardziej historię czwórki wspaniałych czarodziejów.

- A to ci Slytherin – podsumował Syriusz.

- Ta strona była ukryta - powiedziała Lily niezwykle podekscytowanym głosem. - A to może tylko oznaczać, że ta plotka nie jest plotką. Ktoś specjalnie ukrył tę stronę, chcąc zachować tak wielki news w tajemnicy.

- Musimy znaleźć tego potomka Helgi i Salazara – powiedział Regulus. - I wiecie co? Chyba wiem, gdzie zacząć.

- Oh, doprawdy?

- Tak. Jest taki jeden Puchon, który odróżnia się trochę od innych. Myślę, że to o niego chodzi.

- Świetnie. O kim myślisz? - zapytał Remus.

- Louis Kabert.

*

Cały następny dzień, a był to dość deszczowy czwartek, dyskretnie obserwowali Louisa na przerwach między lekcjami. Szybko zaobserwowali, że chłopak nie miał zbyt wielu przyjaciół. Zazwyczaj wszystko robił sam. Jego rozmowy z rówieśnikami były krótkie i prawdopodobnie nie za ciekawe.

Był dosyć niski. Czarne włosy miał proste, lekko zaczesane na bok. Blada cera uwydatniała czerwone, wąskie usta i niebieskie oczy. Mundurek miał schludny, czysty, wyprasowany i dopasowany idealnie do jego kościstej sylwetki. Wydawało się, że chodzi z głową zawieszoną w chmurach, a jednocześnie stąpa też twardo po ziemi.

Lily obserwowała go właśnie między półkami biblioteki. Louis sięgał po książki związane z eliksirami, czytał ich opis, a gdy przypadły mu do gustu, zabierał ze sobą. Powoli podążał wzdłuż regałów, nieświadomy, że jest obserwowany.

Louis zebrał ostatnią książkę i skręcił w inny rząd, gdy... Czołowe zderzenie z Lily nie było dla niego zbyt przyjemne. Książki wypadły mu z dłoni i głuchym trzaskiem upadły na podłogę. Tępy ból wdarł się na jego czoło, które pośpiesznie masował.

- O Merlinie, przepraszam, zamyśliłam się - powiedziała Lily przepraszającym tonem głosu i szybko kucnęła, by pozbierać książki.

- Nic się nie stało – zapewnił ją Louis. Przez jego twarz nie przelał się nawet drobny cień złości.

Lily oddała mu pozbierane książki.

- Głupio się z tym czuję. - W zakłopotaniu podrapała się po głowie. - Może mogę ci jakoś pomóc?

- W sumie... poszukuję jakiejś fajnej księgi o eliksirach. Pomogłabyś mi poszukać?

- Pewnie – odpowiedziała z entuzjazmem. - A tak a propos to jestem Lily.

- Louis - przedstawił się.

Zabrali się za szukanie. Lily większość tytułów znała. Jeszcze nie tak dawno sumiennie czytała książki o eliksirach wraz z Severusem, później wymieniając się spostrzeżeniami na ich temat. Co najdziwniejsze, Louis również zdawał się znać każdy podawany przez nią tytuł. Ewidentnie był już zmęczony ciągłym czytaniem tego samego.

- Chyba nic tu po mnie, skoro wszystko czytałeś – stwierdziła po dłuższej chwili. Chłopak westchnął ciężko. - Wiesz, może powinieneś załatwić sobie zgodę na wejście do Działu Ksiąg Zakazanych.

- Chciałem, ale żaden nauczyciel nie chciał mi dać.

- Co? Dlaczego?

- Nie mam pojęcia - westchnął ponownie, wzruszając przy tym ramionami. - Zawsze mnie odprawiali z kwitkiem albo mówili, że jestem za młody.

Przez ciało Lily przeszedł dreszcz. Była pewna, że nauczyciele wiedzą.

- A gdybym ci załatwiła takie wejście, to pomógłbyś mi w czymś?

Oczy Louisa zaświeciły się z ciekawości, a twarz przybrała nienaturalne rysy twarzy, sprawiające, że Lily zadrżała. Wyglądał dostojnie i groźnie.

- Mów dalej.

- Wiem, że jesteś wężoustny, a ja takiego potrzebuję.

- Skąd? - Nie krył swojego zaskoczenia.

- Nie ważne. Pomożesz?

Louis po dłuższej chwili namysłu, rzekł:

- Niech będzie. – I wziąwszy książki, zniknął jej z oczu.

Lily opuściła bibliotekę dziesięć minut później. Pędząc do Wieży Gryffindoru myślała tylko o tym, by podzielić się rewelacjami z chłopakami.

12 komentarzy:

  1. Super rozdzialik <3
    Już kocham tego bloga!
    Czekam na następny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  2. Harry i Hermiona? :O:O Nie wierzę! :D
    Genialny rozdział.
    Czekam na następny, musisz wyjaśnić o co chodzi :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak milutko... Harry i Hermiona... Coś czuję kłopoty :D
    Czekamy z niecierpliwością, dzięki za rozdział, pisz dalej, a na 100% dojdziesz do perfekcji ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Eh, jak ja uwielbiam, jak coś fajnego jest przerywane w takim momencie! Mam nadzieję, że nowy rozdział będzie szybko, umieram z ciekawości!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Harry i Hermiona? Ty to masz pomysły. :) Już nie mogę się doczekać, co będzie się działo dalej.
    Życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń
  7. No nieeeeeee, co tak krótko??? Ja chcę jeszcze!!! Najlepszy blog na świecie!!! :D
    Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesteś geniuszem! Ba.. mym miszczem. To jest genialne i chce więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam twojego, jest super! Czekam na następnom notkę

    OdpowiedzUsuń
  10. Dotrzymałaś słowa, pisząc, że w kolejnych rozdziałach będzie mniej urywków z "Harry'ego..." i dobrze :)
    Pomysł masz bardzo dobry, choć nad pisaniem jeszcze musisz trochę popracować. Błędy gdzieniegdzie się pojawiają, a w niektórych momentach przydałyby się dłuższe opisy, tak dla nadania klimatu.

    Ale końcówka po prostu przebiła wszystko. Tego to ja bym się nie spodziewała! Chociaż coś tak czuję, że to może być jakiś efekt uboczny użycia zmieniacza czasu czy coś. Ale zostaje jeszcze kwestia listu... Cóż, jestem bardzo ciekawa, jak ty to tam sobie wyobraziłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale, ale jak Harry i Hermiona w czasach Huncwotów? Co oni tam robią? I jak się tam dostali? Jej musisz szybko coś wrzucić bo przez ciebie oszaleję...

    Czytam twojego bloga od wczoraj i chyba zaczynam się łapać co i jak, mam nadzieję że wen nie ucieknie :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Czuuuuję kłooopoootyyy...
    Cześć ;)
    Dziś zaczęłam czytać Twojego bloga i jestem pod wielkim wrażeniem tego co napisałaś.
    Bardzo podoba mi się pomysł i opisy.
    Czekam na następne rozdziały i życzę weny oraz powodzenia.
    Pozdrawiam
    Piernicek xx

    OdpowiedzUsuń

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis