sobota, 26 września 2015

Rozdział 13

Błonia zamkowe oświetlone przez słońce lśniły jak aksamit. Na niebie nie było ani jednej chmurki. W jeziorze odbijały się promienie słońca. Było gorąco i gdyby nie lekki wiatr, który od czasu do czasu zawiał to uczniowie siedzący na błoniach, już dawno by się ugotowali. Było parno.

W końcu nastał czerwiec, a to oznaczało, że uczniowie siódmych klas będą mieć na karku OWUTEMY. Lily wariowała, latając od biblioteki na lekcje i z powrotem do biblioteki. Wszyscy zaczęli się stresować, nawet Syriusz, który powtarzał razem z huncwotami w ich dormitorium. Nauczyciele nic już im nie zadawali, a lekcje przeznaczali na poważanie wszystkiego, czego się uczyli przez ostatnie siedem lat.

Napięta atmosfera panowała wśród uczniów siódmych i piątych klas. W całej tej sytuacji James i Syriusz oczywiście znaleźli dobrą stronę i zajęli się handlem rzeczy, które miały pomóc uczniom w zapamiętywaniu jak najwięcej informacji. Ich handel zawsze zostawał zamknięty przez Lily czy Remusa, którzy jako prefekci naczelni nadal musieli kontrolować porządku w szkole.

Podczas jednej z lekcji transmutacji dostali szczegółowe informacje dotyczące przebiegu egzaminów.

- Jak widzicie – powiedziała profesor McGonagall, kiedy uczniowie ponownie spojrzeli na jej osobę. - Egzaminy zostały rozłożone na dwa tygodnie. Oczywiście nie wszyscy z was piszą niektóre z tych przedmiotów, więc będziecie mieć wtedy wolne. Przed południem będą sprawdziany praktyczne, a po południu teoretyczne. Oczywiście egzamin praktyczny z astronomii będzie odbywał się w nocy na wieży astronomicznej. Tak jak ostrzegałam was przed SUM-ami, tak i ostrzegam teraz, że wasze arkusze będą zaczarowane w taki sposób, że nie będzie się ich dało oszukać. Wszelki samoodpowiadające pióra, przypominajki, odczepiane mankiety ze ściągami, samoporawiający atrament są zakazane. Niestety każdego roku zdarza nam się, że jeden uczeń lub uczennica dopuszczają się złamania regulaminu. Mam nadzieję, że nie będzie to nikt z Gryffindoru. - Tu spojrzała wymownie na Jamesa i Syriusza.

- Pani profesor, pani się nie denerwuje. Na SUM-ach nie ściągaliśmy, to i teraz nie będziemy – uspokoił ją Syriusz. Profesorka pokiwała głową z niedowierzania. Jak dziś pamiętała tych chłopaczków w pierwszej klasie, a teraz szykowali się do ukończenia szkoły. Nie przyznawała tego przed samą sobą, ale wiedziała, że będzie jej ich brakować.

- Pamiętajcie, że złamanie regulaminu jest surowo karane. Tu chodzi o waszą przyszłość.

- Pani, profesor, a kiedy będą wyniki? - zapytała się Dorcas.

- Myślę, że w połowie lipca powinniście je dostać przez sowę.

Pierwszy egzamin z transmutacji miał się odbyć w poniedziałek, dlatego cały weekend panowała dosyć posępna atmosfera. Większość uczniów siedziała na błoniach, ciesząc się ciepłą pogodą. W swoich pokojach zostali tylko ci, którzy musieli.

Podczas śniadania nikt za bardzo nie był rozmowny. Syriusz z obrzydzeniem odsunął od siebie też z płatkami, za to Peter jadł, ile wlazło, a Lily co chwila odkładała swoją łyżkę, by z torby wyciągnąć swoje notatki i coś przeczytać.

Zebrali się na egzamin z praktyki, podczas gdy piątoroczniacy weszli do Wielkiej Sali na teorię. Zostawali wzywani w małych grupkach. Syriusz wszedł jako pierwszy i już nie wrócił, potem Lily, następnie Dorcas, Remus z Jamesem, Peter i Alicja na końcu. I kiedy trzy godziny później jedli obiad, zgodnie stwierdzili, że wcale tak źle nie było i praktyczna transmutacja była wręcz banalna. Gorzej było na egzaminie teoretycznym, gdzie każde pytanie było jeszcze bardziej skomplikowane od poprzedniego. James, Syriusz, Peter i Dorcas byli załamani, kiedy dwie godziny później opuszczali Wielką Salę. Lily, Alicja i Remus wymieniali zaś spostrzeżenia na temat swoich odpowiedzi i kłócili się o to, które z nich ma lepiej napisane.

Następnego dnia towarzyszy im już mniejszy stres, kiedy to odbywały się egzaminy z zaklęć. Oba egzaminy były w znacznym stopniu łatwiejsze niż transmutacja, chociaż James pomylił zaklęcia zmieniające kolor ze zmniejszającym, a talerz Syriusza, który miał dostać dodatkowe ozdoby, zaczął przypominać popielniczkę i sam nie wiedział, jak to się stało. Lily była załamana, że na teorii nie odpowiedziała na trzy pytania, bo najzwyklej w świecie zabrakło jej czasu.

W wolną od egzaminów środę Syriusz przedstawił swoim przyjaciołom i Regulusowi Caroline. Zaskoczenie, że Black ma dziewczynę... że ma dziewczynę Ślizgonkę było dla nich tak wielkie, że z początku nikt nie powitał tego związku z radością. Dopiero Lily (jedyna rozsądna) postanawia przełamać pierwsze lody i wszystko jakoś się potoczyło.

Czwartek to testy z numerologii dla Lily, Remusa, Alicji i Dorcas. James, Syriusz i Peter przeznaczają ten dzień na leniuchowanie i pozwolenie sobie tylko na parę chwil zajrzenie do notatek. Następnego dnia czeka na nich bowiem astronomia - przedmiot, którego Łapa całym sercem nienawidził, ale dzięki swojej rodzinie wiedział o niektórych konstelacjach i gwiazdach, dlatego późnym wieczorem stwierdził, że nie powinno być tak źle jak mu się wydawało.

W weekend wszystko ustaje. Ku ich uciesze w sobotę organizowany jest wypad do Hogsmade, gdzie odpoczywają, nawet Lily, która już nie miała siły się uczyć. Spędzają kilka godzin na piciu piwa kremowego, śmianiu się i zajadaniu łakoci z Miodowego Królestwa.

W poniedziałek znów towarzyszy im wielki stres. Egzamin z eliksirów jest czymś, czego się obawiają. James starannie warzył swój eliksir, od czasu do czasu, zerkając to na Lily czy Syriusza i Remusa, którzy kompletnie byli pochłonięci sobą, a kiedy egzaminatorka oznajmiła, że mają się odsunąć od swoich kociołków, stwierdził, że powinien zdać.

Czekając na popołudniową teorię, Lily odsunęła się od grupki przyjaciół i powolnym krokiem podeszła w stronę Severusa Snape'a. Prawdą było, że Lily i Severus od ich ostatniej rozmowy na błoniach, gdzie się pogodzili, rozmawiali niewiele. Oboje zajęci swoimi sprawami i nauką, wymienili może zaledwie parę zdań.

- I jak ci poszło? - zapytała go dziewczyna. Wzruszył delikatnie ramionami.

- Myślę, że dobrze – odpowiedział. - A tobie?

- Też. Chociaż myślę, że pomyliłam coś w wywarze na świąd, ale... mam nadzieję, że to nie zaważy na mojej ocenie.

- Nie powinno – odparł. Na chwilę zapanowała między nimi krępująca cisza. - Więc... jak ci jest z Jamesem, który właśnie zabija mnie wzrokiem?

Lily wywróciła oczami.

- Nie narzekam. Jest inny, niż mi się wydawało.

- Pozory mylą co nie? - zaśmiał się, co i zrobiła Gryfonka. - Posłuchaj, muszę ci coś powiedzieć, bo potem już może nie być okazji. Dzięki Slughornowi wysłałem kilka listów w niektóre miejsca i dostałem się do specjalnej szkoły w Paryżu, gdzie będę studiował eliksiry.

- Merilnie, Severusie, to wspaniała wiadomość! - powiedziała wesoła, ściskając przyjaciela. - Będę cię mogła odwiedzić, prawda?

- Jeśli zechcesz – odpowiedział. - To zapraszam.

- A co z... no wiesz... Voldemortem – szepnęła, żeby nikt nie usłyszał.

- Nie mam pojęcia - sapnął ciężko. - Może jak zwiję z kraju to mnie nie zwerbuje.

Drzwi do Wielkiej Sali roztwarły się i weszli na egzamin teoretyczny.

Następny dzień to egzamin ze starożytnych runów, na który udają się Lily, Remus i Alicja. Następne dwa dni to ostatnie egzaminy z OPCM-u i zielarstwa, które idą w miarę znośnie, chociaż James był pewny, że obleje ten drugi.

Tym oto sposobem po dwóch tygodniach ciężkiej pracy następuje upragniona wolność. Zmęczeni, ale szczęśliwi podsumowują to, co się działo i snują plany na nadchodzącą przyszłość. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że pewien etap w ich życiu właśnie dobiega końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis