czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 2

A niby jak mógłbyś nim nie być, skoro moja przeklęta siostra była tym, kim była? Ona też kiedyś dostała taki list i zniknęła, żeby pójść do tego... do tej szkoły... i wracała w każde wakacje do domu z kieszeniami pełnymi żabiego skrzeku, zamieniając filiżanki w szczury. I tylko ja wiedziałam, kim ona jest naprawdę! A była potworem... potworem! Ale moja matka i mój ojciec... nic, tylko Lily to, Lily tamto...

- Lily, Lily

...bezczelny...bezczelny, arogancki...arogancki...

- Lily, wstawaj!

Przez te wszystkie lata?

Zawsze...zawsze

- Lily, bo się spóźnimy!

Lily otwarła szeroko oczy i pierwsze co ujrzała to jej najlepsza przyjaciółka Dorcas.

Dorcas była wysoką, zgrabną brunetką o czekoladowych oczach. Czasami pozytywnie jej odbijało, ale potrafiła tym naprawić humor nie jednej z licznych osób, którymi się otacza. Była modową maniaczką i często ganiała swoje przyjaciółki za to, że źle coś dopasowały.

- Już wstaję – mruknęła Lily i owinąwszy się ciaśniej kołdrą, przewróciła na drugi bok. Dorcas jednak nie dała jej pospać, bo szybkim ruchem ściągnęła z niej kołdrę, kładąc na ziemi.

- Ferie się skończyły. Miałaś czas, żeby się wyspać. Chyba nie chcesz zaspać, co? - spytała poważnie Dorcas.

Lily mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem i powolnym krokiem skierowała się do łazienki. Kątem oka zobaczyła, jak Dora budzi pozostałe dwie lokatorki, a mianowicie Alicję Smith i Ninę Summer.

Lily szybko wykonała poranną toaletę. Nigdy nie spędzała zbyt dużo czasu w łazience. Nie widziała potrzeby, by nakładać tonę makijażu czy robić jakieś wymyślne fryzury. Kiedy opuściła łazienkę, pozostałe współlokatorki, czekały już na swoją kolej.

Alicja to wspaniała koleżanka, Lily doskonale o tym wiedziała. Zawsze spokojna i opanowana. Umie doradzić i pomóc. Zakochana w o rok starszym Krukonie - Franku Longbottomie. Lily uśmiechnęła się pod nosem na myśl o tej parze, ale szybko ten słodki uśmieszek zniknął jej z twarzy, kiedy pomyślała, co się z nimi stanie.

Czemu dobrych ludzi spotyka tyle złego?

- Co tak myślisz Lily? - usłyszała Ninę.

Podniosła na nią wzrok i lekko się uśmiechnęła. Evans znała Ninę od pierwszej klasy i obie dziewczyny były ze sobą bardzo blisko. Panna Summer to promienna dziewczyna i bardzo mądra. W jej wydaniu stereotyp, że blondynki są głupie, ginie w przestworzach. Niebieskie oczy potrafią dostrzec wiele rzeczy, ale nie to było jej w głowie. W żadnej z książek nie było nawet zdania o Ninie, żadnego krótkiego wspomnienia i to najbardziej dręczyło Gryfonkę.

- Tak sobie. A co?

- Nic. Może chcesz pogadać?

- Tu nie ma nic do gadania – wtrąciła Dorcas. - Sprawa jest prosta. Lily się zakochała!

- Jeszcze mi powiedz, że w Potterze, a będę w raju – powiedziała Alicja, wychodząc z łazienki. Lily szybko pokiwała głową, by odpędzić od siebie tę bzdurną myśl.

- W nikim się nie zakochałam! - oburzyła się. - A jeśli chodzi o Jamesa, to... tak jakby zawarliśmy kompromis, albo coś w tym stylu.

- Do zakochania, tylko jeden, oj jeden krok – zaśpiewała Dorcas, za co została spiorunowana wzrokiem.

- Chodzi o to, że on da sobie spokój z zaproszeniem mnie na randkę, a ja spróbuję się z nim zaprzyjaźnić – powiedziała Lily, ignorując swoją koleżankę.

- Nie, to świetne wiadomości – podsumowała Nina i poszła do łazienki.

Po piętnastu minutach wszystkie były już gotowe i powolnym krokiem, kierowały się do Wielkiej Sali, po drodze mijając uczniów pędzących na śniadanie, wlekących się na śniadanie lub z niego wracających. Postacie z obrazów przyglądały się temu z lekkimi uśmieszkami na twarzy.

- Lily! Lily!

Dziewczyna instynktownie się obróciła, słysząc znajomy głos. W jej stronę biegł nie kto inny jak Regulus Black. Jego szata była pognieciona, a koszula wystawała ze spodni, włosy były w nieładzie, a buty miał niezasznurowane.

- Patrz! - powiedział wesoło, pokazując szaro-niebieski krawat i uśmiechając się przy tym promiennie.

- Gratulacje! Jednak wydaje mi się, że uczniowie domu orła są bardziej schludni – powiedziała i machnęła różdżką. Buty się zawiązały, a koszula wpuściła w spodnie. Szata wyglądała niczym nowa.

- Dzięki. Idę poszukać Syriusza! - zawołał i pobiegł w głąb korytarza.

- Czekaj no chwila moment. To był Regulus? Regulus Black jako Krukon, a nie Ślizgon? Lily co się stało przez ten tydzień? – zapytała Alicja.

- No właśnie. Czego na nie mówisz? - dodała Nina.

Lily wywróciła oczami i westchnęłam głośno.

- Regulus uciekł z domu i pojawił się tutaj w ferie. Nie chciał już dłużej być pod nadzorem matki.

- A ta zmiana przydziału? - dopytywała Dorcas.

- Myślisz, że miałby po tym życie w Slytherinie?

Już miała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Zaczęła się dyskusja na temat tego, że Regulus równie dobrze mógłby być w Gryffondorze, bo przecież jest waleczny i dużo odwagi musiało nim kierować, żeby wyrwać się spod presji rodziców.

W tym samym czasie, gdy weszły do Wielkiej Sali, Lily ogarnęła wielka chęć spojrzenia na stół Ślizgonów. Powstrzymała się w ostatniej chwili, wiedząc, że pewnie by się rozpłakała, gdyby zobaczyła Severusa.

Alicja pobiegła do swojego chłopaka, a pozostałe dziewczyny usiadły przy swoim stole. Plotkując na wszelkie możliwe tematy, jadły śniadanie, dopóki nie przerwał im szum wlatujących do sali sów. Jedna przyniosła im proroka, druga zaś wylądowała obok Lily, która rozpoznała charakter pisma swojej matki. Z marudnym wyrazem twarzy, roztwarła kopertę.

Lily,

mam nadzieję, że ferie spędziłaś w miłej atmosferze i dałaś sobie trochę odpocząć. Ciężko się uczysz i mam nadzieję, że osiągniesz w życiu coś wielkiego. Jesteś już duża, ale dlaczego właściwie straszysz własną siostrę? Dobrze wiesz, że boi się myszy, a ty jej je wysyłasz w strasznie dużej ilości (czyt. Cały dom w myszach przez pięć minut), później zniknęły, dzięki Bogu. Nie wiem, co chciałaś przez to osiągnąć, ale powiem Ci tyle, że twoja siostra przez całe ferie nie wychodziła z pokoju i praktycznie nic nie jadła. Strach ją sparaliżował na dobre parę godzin. Oczekuję, że ją przeprosisz, jak wrócisz na wakacje. Nie będę wnikać, o co chodziło.

Nie przemęczaj się i ciesz się ostatnim rokiem w tej szkole.

Całuję,

mama

Lily zrobiło się trochę żal siostry i sama sobie przyznała, że ją poniosło podczas czytania pierwszej książki. Traktowała jej syna jak popychadło, nie jej wina, że się rozzłościła. Z perspektywy czasu stwierdziła, że mogła dać sobie spokój, bo przecież takie zdarzenia nie miały jeszcze miejsca i Lily miała nadzieję, że mieć nie będą.

Kończąc jeść swoje płatki, Lily dokładnie czytała gazetę. Widząc nagłówek z pierwszej strony pobladła, ciężko przełykając ślinę.

Śmierciożercy atakują!

Wczoraj, w godzinach wieczornych, Śmierciożercy zaatakowali wioskę mugoli. Ktoś dał znać aurrorom, którzy natychmiast wyruszyli na miejsce. Złapaliśmy kilku przestępców, ale nie obyło się bez ofiar. Zginęli wybitni aurrorzy: Michael Dimt, Louis Bennet, Daniel Ramingt i Charlus Potter.

Więcej na str. 3

- Dziewczyny, widziałyście, nie żyje... - Lily zawahała się, widząc przed sobą huncwotów.

- To, kto zginął tym razem? - zapytał James. Evans popatrzyła na niego smutno. James przez dłuższą chwilę nie rozumiał, o co chodzi. - Nie.

- James, tak mi przykro – wyszeptała.

- Pokaż. Mnie. Tę. Gazet. - nakazał przez zaciśnięte zęby.

Drżącymi rękoma podała mu proroka, którego brutalnie wyrwał. Nie minęła chwila, a James wybiegł z sali, robiąc przy tym nie małe zamieszanie. Reszta huncwotów wybiegła za nim, wołając go. Lily ogarnął żal.

- To się narobiło – podsumowała Dorcas.

- A co się jeszcze może narobić – dodała Nina.

W grobowej ciszy dokończyły posiłek, a potem udały się na transmutację. Tuż pod salą zderzyły się z huncwotami. Lily ze smutkiem stwierdziła, że nie ma z nimi Jamesa. Martwiła się. Tak, ona, Lily Evans martwiła się o Jamesa Pottera.

- Błagam, powiedzcie, że go widziałyście – zaskomlał Syriusz.

- Niestety nie – odpowiedziała Nina.

Cała trója jęknęła cicho z bezradności. Weszli do klasy, gdzie siedziało już parę osób. Lily zaczepiła jeszcze Remusa.

- Nie ma go na mapie?

- No właśnie nie. Pewnie zamknął się w Pokoju Życzeń.

Skinęła głową i usiadła w swojej ławce. Na miejscu Jamesa też wolałaby przeżywać tak bolesną stratę w samotności, unikać nieszczerych pocieszeń i smutnych spojrzeń.

Nie minęła chwila, a do klasy weszła profesor McGonagall z resztą uczniów.

- Witajcie moi mili. Zanim przejdziemy do lekcji, chciałabym porozmawiać z panem Potterem – oznajmiła spokojnym głosem i popatrzyła po klasie. - Gdzie jest pan Potter?

- Nie widzieliśmy go, odkąd dowiedział się o swoim ojcu – odpowiedział Syriusz.

- Szukaliście go?

- Tak, ale nigdzie go nie ma – tym razem odezwał się Remus.

- Weźmiesz Lily i pójdziecie go szukać. Teraz.

- A ja też mogę? - zapytał z nadzieją w głosie Syriusz. Chciałaby być w tak okropnej chwili przy najlepszym przyjacielu.

- Tobie, Black, nie zaszkodzi, jak raz posłuchasz mojej lekcji. No idźcie już – nakazała.

Lily i Remus posłusznie wyszli z klasy.

- Idź do Pokoju. Ja poszwendam się trochę i wrócę do klasy - oznajmił Remus. Wydawał się przygaszony i zmęczony. Zbliżała się pełnia.

Lunatyk jeszcze raz przejrzał mapę i ku ich uciesze okazało się, że James jest w łazience Jęczącej Marty.

- Idź sama – poradził Remus. - Myślę, że on by wolał zobaczyć ciebie niż mnie, a poza tym ciebie nie wygoni. Za mocno cię kocha.

- Przyjaciela też by nie wygonił.

- Lily, nie dyskutuj, idź.

Nie chciała się z nim kłócić, bo ewidentnie nie miał do tego humoru. Coś się musiało dziać i Lily obiecała sobie, że dowie się co, by pomóc, jak tylko będzie mogła. Teraz jednak liczył się James. Bez przeszkód dotarła na drugie piętro i po cichu weszła do łazienki. Był tam. Siedział oparty o ścianę i wpatrywał się w okrąg umywalek.

- James

Przestraszony, zerwał się jak wariat, celując w Lily różdżką, którą szybko opuścił.

- Idź, Lily, proszę. Nie chcę z nikim gadać. Jak mnie w ogóle znalazłaś?

- Remus mi pomógł – odpowiedziała zgodnie z prawdą. - A poza tym McGonagall cię szuka.

- W dupie mam teraz McGonagall – burknął i wrócił do poprzedniej pozycji. Lily nie wiedziała co bardzo zrobić, więc po prostu stała w miejscu jak idiotka i się gapiła na Jamesa. - Nie zamierzasz pójść?

Pokręciła przecząco głową.

- W takich sytuacjach najlepiej jest się wygadać – powiedziała.

- Ale ja nie chcę z nikim gadać! - krzyknął, na co podskoczyła w miejscu. – Nie chcę.

James ukrył twarz w dłoniach, a Lily zrobiło się go jeszcze bardziej żal. Ostrożnie podeszła do niego i czule objęła ramieniem. James wtulił się w nią momentalnie. Nie ukrywał, że bliskość dziewczyny, go uspokoiła. Zaciągnął się jej zapachem.

- Bardzo ładnie pachniesz – podsumował, na co wywróciła oczami.

- To tylko perfumy.

- Ładne.

- Dałeś mi je na gwiazdkę – odparła, ale on nic nie odpowiedział.

Siedzieli w tej pozycji przez większość lekcji, dopóki James nie zadecydował, że ma odwagę stanąć oko w oko ze światem.

Reszta dnia była nie do zniesienia. James co chwila odpływał myślami i czasami nawet nie zauważał głupich zaczepek Ślizgonów. Syriusz, Remus i Peter cały czas za nim chodzili i próbowali nawiązać z nim jakikolwiek kontakt, ale on ich zbywał. Nawet głupie żarty Łapy nie sprawiały, żeby chociaż na chwilę przestałby rozpamiętywać.

Lily unikała Snape'a jak ognia. Nie miała pojęcia, jak mu teraz spojrzy w oczy. To wszystko było dla niej bezsensowne i do tego zaczęła chodzić za nią jakaś Krukonka. Chodziła za Lily cały dzień jak cień i prawdę mówiąc Gryfonka byłą coraz bardziej zirytowana tym faktem. Lily stwierdziła, że dziewczyna nie jest z jej rocznika i nawet nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek ją widziała.

Lily skręciła właśnie w jeden z licznych korytarzy i dostrzegłszy z prawej strony zbroję, schowała się za nią. Po chwili ujrzała całkiem niską dziewczynę o nieuczesanych blond włosach. Stanęła zdziwiona, nie zobaczywszy osoby, którą śledzi.

- Mogę wiedzieć, dlaczego mnie śledzisz cały dzień? - Podskoczyła lekko, gdy usłyszała zirytowany głos za sobą. Jej niebieskie oczy przyjrzały się Lily badawczo. - Kim ty w ogóle jesteś?

- Nic dziwnego, że mnie nie kojarzysz. Niewiele osób zwraca na mnie uwagę. Nazywam się Sybilla Trewalny – oznajmiła swoim melodyjnym głosem. Lily zamrugała kilkakrotnie, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy. - Teraz się wszystko wyjaśniło?

- T-tak, ale – zająknęła się.

- Wiem, wiem o wszystkim, wiem więcej, niż niektórym się może wydawać.

- Wiesz o...

- Tak, wiem. Wiedziałam to już rok temu.

- Merlinie – szepnęła – Dlaczego nic nie powiedziałaś?

- Uwierzyłabyś mi, gdybym ci powiedziała, że będziesz czytać książki o synu twoim i Jamesa? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Evans pokręciła przecząco głową. Z całą pewnością by ją wyśmiała i do tego by się zdenerwowała. - Widzisz.

- To i tak nie tłumaczy, dlaczego mnie śledzisz.

- Po prostu jestem ciekawa, co zrobisz z tymi informacjami.

- Ohh... odpowiedź brzmi: nie wiem. Ja naprawdę nie wiem. To wszystko jest takie...

- Nieprawdopodobne, dziwne, głupie – dokończyła za nią.

Skinęła lekko głową. Lily zastanawiała się, dlaczego ta rozmowa wymagała od niej takiego wysiłku? Dlaczego się nią męczy? Czemu oddycha coraz szybciej?

- Nie denerwuj się tak – próbowała ją uspokoić Sybilla. - Jestem pewna, że dobrze to wykorzystasz, a teraz przepraszam, ale za chwilę będziemy mieć gości. Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem poszła w głąb korytarza, by po chwili zniknąć za zakrętem. Nie minęła chwila, a Lily usłyszała za sobą kilka osób o czymś rozmawiających. Bezmyślnie wpatrywała się w miejsce, gdzie zniknęła Sybilla.

- Lily, wszystko gra? - usłyszała Jamesa. Potrząsnęła lekko głowa, by wyrwać się z otępienia i spojrzała na niego. Towarzyszyli mu Remus i Syriusz.

- Tak, tylko. Nie uwierzycie, kogo spotkałam.

Pokrótce zrelacjonowała im moją rozmowę z Trewalny i jej odczucia co do niej.

- To ona jest od nas młodsza? Myślałem, że już dawno skończyła szkołę – powiedział Syriusz lekko zdziwiony.

- No właśnie i skoro ona naprawdę widzi przyszłość to dlaczego nam nie powie czy coś się zmieni – dodał Remus.

- Dziwne – mruknęła.

- Co jest dziwne?

Aż podskoczyła, słysząc za sobą Regulusa.

- Kojarzę ją. Widziałem ją wczoraj w pokoju wspólnym. Wygląda trochę jak wariatka – stwierdził Reg, na co chłopcy się zaśmiali. - No, co? Stwierdzam tylko fakty.

- A skoro o faktach mowa. Amelia Bones idzie w naszą stronę – odparł James.

Była to wysoka, zgrabna kobieta o pięknych, puszystych kasztanowych włosach i szarych oczach. Minęła ich z gracją i chyba nawet nie spostrzegła, że się na nią gapili.

- Ładna – stwierdził Łapa.

- Żartujesz, że jeszcze z nią nie chodziłeś? - spytała ironicznie.

- Nie mam pojęcia, jak to się stało – odparł starszy Black i pobiegł w kierunku, w którym szła dziewczyna. Wrócił po chwili, trzymając się za obolały policzek. Zaśmiali się z niego. - Powiedziała, że jestem palantem i nie umówi się ze mną za to, jak potraktowałem jej przyjaciółkę, a kiedy spytałem się którą, walnęła mnie z liścia.

Zaśmiali się jeszcze głośniej.

- Gdzie jest Peter? - zapytała Lily podejrzliwie, gdy zdołała przestać się śmiać.

Momentalnie zapadła cisza. James wyciągnął ze swojej torby mapę i już po chwili szukali na niej Petera. Był w lochach ze Snapem, Malfoyem, Nottem i Bellatrix.

- Jakim cudem ona weszła do szkoły? - wyrwało się Remusowi.

- Musi być jeszcze jedno tajne przejście, o którym nie wiemy – odpowiedział James.

- Albo bariery szkoły słabną – dodał Regulus.

Szybko odsunęli od siebie tę myśl. To wszystko stawało się coraz trudniejsze.

7 komentarzy:

  1. Rozdział jak zawsze wspaniały! Piszesz tak, że aż zapiera dech w piersi i chce się więcej. Już nie mogę się doczekać co będzie dalej.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Lucky

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Uwielbiam Twoje opowiadania. Kiedy next?
    Pozdrówka!
    RosePs

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, Trelawney się nazywa :P Mam nadzieję, że jak wrócę to kolekcja powiększy się o dobre kilka rozdziałow :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykro mi z powodu śmierci taty Jamesa, mam nadzieję, że się jakoś pozbiera. Lily ładnie się zachowała pocieszając go. Ciekawy pomysł z Regulusem i Trelawney. Rozbawił mnie wątek z Amelią Bones, cały Syriusz :D pozdrawiam! [kochaj-albo-nienawidz]

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie mi się podoba! Świetny pomysł! I dobry Regulus! I wiedza o zdradzie Petera! To wszystko jest takie aogjiedaghjivdzlagn :3 brak mi słów! Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów :)
    [slizgonska-krew]

    OdpowiedzUsuń

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis