piątek, 19 września 2014

Rozdział 8

Pogrzeb odbył się w środę. Owego dnia Lily, James, Syriusz, Remus i Peter teleportowali się wprost do Doliny Godryka za pozwoleniem Dumbledore'a. Lily natychmiast została oczarowana wyglądem wioski. Ogródki mieszkańców były zadbane, obfitujące w kwiaty, których kolorowe płatki mieniły się w promieniach słońca. Liście na drzewach rozwijały się z pąków, tylko upiększając drogi i dróżki.

James odruchowo chwycił Lily za rękę i poprowadził do furtki ładnego i zadbanego domu. Domu, w którym Lily miała okazję już być.

Cała ceremonia odbyła się w pobliskim kościółku. Przyszło sporo ludzi, nawet sam Dumbledore. James cierpliwe przyjmował od wszystkich kondolencje, przytulał, ściskał dłoń i wymuszonym uśmiech odpowiadał na inne mające dodać mu siły uśmiechy, ale Lily wiedziała, że to tylko pogarsza sytuację. Widziała minę Jamesa, widziała, jak trzęsą mu się dłonie, jak cały drży na ciele.

Syriusz też ciężko przyjął śmierć. Euphemia Pottera była dla niego jak prawdziwa matka. Traktowała go jak drugiego syna i Syriusz nie mógł sobie wybaczyć, że nigdy jej nie podziękował za to, co dla niego zrobiła.

Dębowa trumna pani Potter została złożona tuż obok grobu pana Pottera. James nie był na pogrzebie taty i Lily nie pytała dlaczego. Cała ceremonia nie trwała długo. Kiedy wszystko się skończyło, James z ulgą skrył się w kątach swojego domu, gdzie wypili po kieliszku ognistej.

James nie wytrzymał długo w domu. Rzucił błagalne spojrzenie Lily i przyjaciołom i opuścili posesję.

- Chłopaki, bo ja muszę skorzystać z okazji, że nie jestem w zamku i iść w jedno miejsce – oznajmiła Evans, kiedy stali na tyłach ogrodu.

- W porządku – powiedział Remus. I jemu nie widziało się jeszcze wracać do zamku.

- Pójdziemy z tobą – dodał James.

- Złapali się za ręce i już po chwili stali w ciemnym zaułku. Z ulicy dochodziły szmery silników samochodów i rozmowy ludzi.

- Chcecie tutaj poczekać, czy...

- Idziemy z tobą – powiedział James, zanim dokończyła pytanie.

Lily skinęła głową i poprowadziła ich wzdłuż ulicy. Po jednej i drugiej stronie stały domy jednorodzinne. Ich zielone trawniki były równo, wręcz nienaturalnie, skoszone i zadbane. Kiedy między nogami Syriusz przebiegł bury kot, odruchowo na niego charknął, co pierwszy raz od paru dni wywołało na ustach Jamesa lekki uśmiech.

Bez problemu dotarli na drugi koniec ulicy i przeszli przez mały park. przeszli jeszcze kilka ulic w szybkim tempie i Lily poprowadziła ich pod dom z numerem cztery.

- Poczekajcie tu, proszę – powiedziała i nic już więcej nie mówiąc, weszła po cichu do środka, a potem jak najszybciej przemknęła do swojego pokoju.

Trzęsła się, cała się trzęsła, wrzucając do potraktowanej zaklęciem torebki ważne dla niej rzeczy. Nie mogła ryzykować aż tak bardzo. Brutalny dla jej serca plan zgapiła od Hermiony.

Będąc pewna, że schowała już wszystko, zeszła na dół. Jej mama, tata i siostra siedzieli w kuchni, jedząc szarlotkę z lodami. Przyglądała im się w ciszy i ze łzami w oczach. Drżącą ręką wyciągnęła różdżkę. Szepnęła:

- Obliviate. 

Już nie patrzyła, jak jej osoba znika ze wszystkich zdjęć zawieszonych z domu. Ocierając łzy wierzchem dłoni, wyszła z domu.

- Możemy wracać – powiedziała. Nie czekając na huncwotów, teleportowała się pod bramy Hogwartu i szybkim krokiem ruszyła przed siebie, nie zwracając uwagi na trzaski towarzyszące teleportacji i nawoływania Jamesa. Lily wręcz pobiegła do dormitorium i tam się zamknęła. Zakopana w pościel, nie opuściła łóżka aż do kolacji.

Ale w Wielkiej Sali pośród uczniów nie czuła się dobrze. Dopiero samotne drzewo na błoniach i powiew nocy dały jej ukojenie. Przymknęła oczy, rozkoszując się wieczorem. Wiatr rozwiewał jej włosy.

- Mogę się dosiąść? - Rozpoznając głos, skinęła głową. - Coś się stało?

- Źle się dzieje, ale to raczej wiesz.

- Chciałbym, żeby było jak dawniej.

- Znów chciałbyś być moim przyjacielem – sprostowała i spojrzała prosto w oczy Severusa Snape'a.

- Chciałbym być znów twoim przyjacielem - przyznał. - Wiem, że moje przepraszam nic nie zmieni, ale przepraszam. Ja... naprawdę nie chciałem, Lily. On szuka nowych. - Było w jego głosie wyraźne przerażenie. - Jestem jednym z najbardziej pożądanych do jego armii, bo znam się na eliksirach i czarnej magii. Ja nie chcę... nie nadaję się do tego.

- Dobrze wiesz, że nie musisz tego robić. Są inne rozwiania.

- Jakie Lily? Nikt nie wie jak go pokonać, nikt nie zna jego tajemnicy, nikomu się to nie uda.

Nie miał racji, pierwszy raz nie miał racji. Lily wierzyła, że pierwsza wojna będzie ostatnią.

- Wybaczysz mi? - zapytał z nadzieją w oczach. - Będziemy znów przyjaciółmi?

- Wybaczę – odparła. Mocno się przytulili, czując ulgę na sercach.

*

Lily wróciła do zamku dopiero godzinę później. Przechodząc przez kolejne korytarze, czuła się jakby lżejsza. Czyżby niepotrzebny kamień spadł z serca?

- Pogodziłaś się z nim. - Podskoczyła w miejscu, słysząc za sobą Jamesa. Odruchowo przyłożyła sobie dłoń do serca. - Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć.

- Ja kiedyś zawału dostanę – powiedziała bardziej do siebie niż do niego.

Zbliżył się do niej, ostrożnie obejmując ją w pasie i przyciągając do siebie. Lily odruchowo ułożyła swoje dłonie na jego klatce.

- Powiedziałaś mu? - zapytał.

- Nie, James, nie powiedziałam. Im mniej osób wie tym lepiej.

Niespokojny błysk w jego oczach zaniepokoił ją. Nerwowo przestąpiła z nogi na nogę. Chcąc się wyrwać z jego uścisku, zrobiła krok w tył, ale James trzymał ją mocno.

- Co się dzieje, Lily? Co zrobiłaś?

Gula pojawiła się w jej gardle, którą ciężko przełknęła, a do oczu wkradły się łzy.

- Zrobiłam to samo co Hermiona. Nie miałam wyboru. To dla ich dobra – wyszeptała płaczliwie i kiedy pierwszy zaczęły ponownie spadać po jej policzkach, wtuliła się w Jamesa, a on rozumiejąc jej stratę, mocno ją trzymał.

*

Gdy Lily obudziła się w czwartek rano, wiedziała, że ten dzień będzie co najmniej dziwny. Korzystając z okazji, że wszystkie współlokatorki ciągle smacznie spały, zajęła łazienkę. Nie zdziwiła się, widząc rozczochrane i zdające się żyć własnym życiem włosy na głowie. Wyszczotkowała je i jak każdego dnia potraktowała je zaklęciem prostującym, by następnie związać je w wysoki kucyk.

Kiedy wyszła z łazienki kilkanaście minut później, Alicja była już na nogach i szykowała sobie mundurek.

- Cześć – przywitała się Alicja z promiennym uśmiechem na ustach. Lily odpowiedziała jej tym samym i podeszła do łóżka Dorcas, mocno szturchając ją w ramię na dzień dobry. Dorcas mruknęła marudnie w odpowiedzi.

- Wstawaj śpiochu, spóźnisz się.

- Nigdzie nie idę – odparła przez sen i przewróciła się na drugi bok. Lily wywróciła wymownie oczami.

- Remus na ciebie czeka.

Cztery słowa podziałały na Dorcas jak kubeł zimnej wody. Z hukiem spadła z łóżka i jeszcze dobrze nie zdążyła wyplątać się z kołdry, a już biegła do łazienki. Ledwo drzwi się za nią zatrzasnęły, a zawołała:

- Ej! To nie było śmieszne!

Lily i Alicja zachichotały z rozbawienia. Pozostało jeszcze czwarte łóżko. Lily rozsunęła kotary i... Ogarnęło ją zdziwienie. W łóżku nikogo nie było. Pościel starannie zaścielona, wyglądała, jakby nikt tam w nocy nie spał.

- Gdzie Nina? - zapytała, a Alicja posłała jej dziwne spojrzenie.

- Jaka Nina, Lily?

- Jak to jaka? Summer! Mieszka z nami w dormitorium od pierwszej klasy!

Doracas wyszła z łazienki zaciekawiona podniesionym głosem Lily. 

- Lily nie masz czasem gorączki? Żadna Nina Summer nigdy z nami nie mieszkała, nigdy nie było kogoś takiego w Hogwarcie.

- Właśnie – dodała Dorcas.

Patrzyły na siebie z równą głupotą w oczach i na twarzach. Lily nie umiała pojąć, skąd nagła skleroza u jej przyjaciółek skoro jeszcze wczoraj normalnie rozmawiały z Niną.

- Wrabiacie mnie, prawda? To taki żart? - Lily nie wytrzymała napiętej ciszy.

- Lily, nigdy nie mieszkała z nami żadna inna dziewczyna. Od pierwszej klasy mieszkamy we trzy – powiedziała Dorcas, podchodząc do Lily i przykładając rękę do czoła. - Nie masz gorączki.

- No pewnie, że nie mam! – warknęła sfrustrowana, a Dorcas odskoczyła od niej przestraszona.

Lily nie powiedziała już nic więcej. Ubrała mundurek, spakowała książki i opuściła dormitorium. Przy śniadaniu pokłóciła się z huncwotami na ten temat, a kiedy poruszyła temat Niny z profesor McGonagall, ta kazała jej udać się do pielęgniarki. Lily z głośnym jękiem opuściła klasę.

Zawsze, gdy miała problem, nogi prowadziły ją do biblioteki, a i w tym przypadku nie było inaczej. Biblioteka zawsze oferowała jej odpowiedzi na wszystkie, nawet najtrudniejsze pytania. Ponieważ trwały lekcje, uczniów nie było za wielu. Pani Price spojrzała na nią znad swoich okularów i posłała jej ciepły uśmiech, a Lily nie mogła do nie odwzajemnić.

Odnalazła szkolne archiwum i prawie wybuchnęła płaczem, gdy spostrzegła, że na żadnym zdjęciu nie ma Niny. Na żadnym. Jakby nigdy nie istniała. Szybko żal zamienił się w strach. Co, jeśli zniknięcie Niny jest konsekwencją rozmowy z Hermioną? Ale w takim razie, dlaczego ona ją pamięta. Nie - pomyślała. - Musi być inne wyjaśnienie.

Kierowana instynktem sięgnęła po inne albumy. Kartkowała kolejne strony ze zdjęciami, przyglądając się rozpromienionym twarzom uczniów. Nieciekawa i szokująca prawda uderzyła ją w twarz dobre pół godziny później. On też zniknął. Louis Kabert też zniknął.

Jej przerażenie było okropne. Nikt jej nie wierzył, nikt nie pamiętał. Była osamotniona w swoich myślach i bolało to równie mocno.

- Powinnaś dać spokój Lily - powiedział spokojnie Regulus. Wdała się z nim w krótką rozmowę na korytarzu. - Ktoś ci spłatał figla i tyle.

- Nikt mi... Nikt mi nie spłatał figla Regulus. Oni są prawdziwi.

- To dlaczego nikt ich nie pamięta?! - Lily zrobiła naburmuszoną minę. - Widzisz.

- W takim razie wyjaśnij, jak zdobyliśmy kły bazyliszka!

Teraz to Regulus zmarszczył brwi w zamyśleniu. Kiedy do oczu wkradł mu się szok, Lily była pewna, że będzie mieć sojusznika, a wtedy młodszy Black zaśmiał się głupio i kręcąc głową, oddalił się.

Lily odprowadzała go wzrokiem. Zachowanie Regulusa było dziwne na równi z przenikliwym spojrzeniem niebieskich tęczówek Niny, które Lily czuła na sobie.

*

Piątek zleciał bardzo szybko i nim wszyscy zdołali się obejrzeć, stali pod bramą Hogwartu, gdzie swobodnie mogli się teleportować. Ich celem była wioska Little Hangleton – to tutaj prawdopodobnie znajdował się pierwszy horkruks, czyli pierścień Toma Riddle'a.

Na pustym wzgórzu rozbrzmiały trzaski towarzyszące teleportacji. W pośpiechu przemknęli ulicami wioski, wprost do starego i opuszczonego domu na innym wzgórzu. Stare drzwi skrzypnęły, kiedy Remus delikatnie je pchnął. Weszli do środka.

Dom był zniszczonym i zakurzonym miejscem. Meble były połamane, fotele zjadły myszy, a pająki utkały w kątach grube pajęczyny. Przez wybite okno wpadała poświata księżyca, oznajmiającego, że za dwa dni odbędzie się pełnia. Obrazy, które wisiały na ścianach, pokrył kurz, a farba z nich wyblakła.

- Rozdzielmy się – zarządził Regulus. - To duży dom, a pierścień jest mały. Może być wszędzie.

- To ja z Remusem i Regulusem idziemy na górę, a wy przeszukajcie dół – powiedział Syriusz i razem ze swoim bratem i Lunatykiem weszli po skrzypiących schodach na piętro posiadłości. Lily spojrzała na Jamesa.

- Do roboty – powiedział.

Zaczęli od salonu. Voldemort nie był głupi. Żadne zaklęcie nie działało na terenie posiadłości. Musieli zdać się na siebie w przeszukiwaniu najmniejszych zakamarków, a było to bardzo trudne, bo podłogi obfitowały w obluzowane deski, a ściany i półki w ukryte schowki. Po salonie przyszła kolej na kuchnię, bibliotekę i jeszcze jeden salon, znacznie większy od tego pierwszego. Poszukiwania nie przyniosły rezultatów, więc zrezygnowani poszli na górę, odnajdując Syriusza i Remusa.

- To bez sensu - stwierdziła Lily smętnie, siadając na brzegu starego łóżka. - On nie jest głupi. Może ma go przy sobie, a nawet jeśli nie to...

- Znalazłem! - Jej wypowiedź przerwało wołanie Regulusa. Podnieceni wybiegli z pokoju i korytarzem popędzili do młodszego Blacka. Stał do nich tyłem i przyglądał się wielkiemu obrazowi zawieszonemu na korytarzu.

- Gdzie jest? - zapytał Remus, chcąc obejrzeć pierścień. Regulus wskazał na obraz.

Kiedy James i Syriusz stwierdzili, że nic nie widzą, Lily dostrzegła, o co chodzi Regulusowi. Według złotej tabliczki wiszącej pod obrazem, na płótnie namalowany był Marvolo Gaunt. Dostojnie siedział na fotelu i bacznie obserwował czarodziejów przenikliwym i może lekko rozbawionym wzrokiem. Prawą nogę założoną miał na lewą, a ręce splótł na kolanie i tu o ręce właśnie chodziło. Na jednym palcu widniał pierścień, którego szukali.

- Regulus to tylko obraz – powiedziała Lily. - To, że jest na nim namalowany pierścień, którego szukamy, nic nie oznacza.

- Prawdziwa wielkość ubrana jest w prostotę – odezwał się Marvolo. Spojrzeli na niego zdziwieni.

- Chcesz nam powiedzieć, że ty masz ten pierścień? - zapytał Remus.

- Myślę, że On nie jest na tyle głupi, by go tak po prostu zostawić – odezwał się James. - A nawet jeśli to pewnie trzeba coś zrobić i z całą pewnością to nie jest nic dobrego.

- Tajemnicą, ku której dążył, była prostota, harmonijna prostota, zaskakująca bardziej niż najbardziej skomplikowana magia – znów odezwał się dziadek Voldemorta.

- Okej. Czyli dasz go nam ot, tak? – odparł Syriusz.

- Nie – odpowiedział.

- Dlaczego?

- Trzeba podać hasło.

- Założę się o dziesięć galeonów, że jest w języku węży – wypalił James.

Lily uważała, że trzeba po prostu pomyśleć. Od dawna wiadomo, że piękno ukrywa się w prostocie i że większość czarodziejów nie potrafi logicznie myśleć. To hasło jest proste i związane jest z magią. A jakie jest najprostsze zaklęcie, które każdy umie wyczarować, nawet dziecko?

- Lumos – powiedziała i ku jej zdziwieniu odkryła, że i z ust Remusa i Regulusa padło zaklęcie. Marvolo cicho się zaśmiał.

- Jesteście głupi, jak to głupie zaklęcie – zachichotał. 

- Dlaczego pomyśleliście o 'lumos'? – zapytał James.

- Bo to zaklęcie jest proste i użyte w odpowiednim miejscu może też być piękne – wytłumaczył im Remus.

- Jednak jest błędne – wtrącił Marvolo, ewidentnie rozbawiony sytuacją. Syriusz podszedł do obrazu nonszalanckim krokiem. Chwilę mierzył się wzrokiem z Guantem, a potem powiedział:

- Avada Kedavra.

Marvolo drgnął, zdjął niechętnie pierścień i rzucił go Łapie, a ten złapał go zręcznie w obie dłonie. Szczerząc się, odwrócił w kierunku przyjaciół.

- Okej – przerwał ciszę Remus. - Wytłumaczysz mi swój tok myślenia.

- Dla Voldemorta to Avada jest prosta i piękna.

Lily walnęła się ręką w czoło, na co Syriusz zarechotał wesoło. W dobrych chmurach wrócili do Hogwartu.

21 komentarzy:

  1. Super! Ekstra! Bomba! Ostatni akapit mnie rozwalił. Już nie mogę się doczekać na następny rozdział.
    Pozdrówka!
    RosePs

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział, chociaż nie kukam o co chodzi ze zniknięciem Niny, ale ok, zapewne to wyjaśnisz. Błędów jakiś większych nie wyłapałam, oprócz "częsą mu się dłonie" powinno być trzęsą. Dziwna akcja z obrazem, ale bardzo pomysłowa! Życzę weny i czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne! Bardzo zaciekawiłam mnie sytuacja z Niną i Louisem, ale podejrzewam, że wszystko wyjaśnisz. Dzięki temu chcę przeczytać kolejny rozdział jeszcze bardziej. Bardzo ciekawie wymyśliłaś fragment z obrazem. Moje reakcja była bardzo podobna do Lily. Już nie mogę się doczekać kolejnego!
    Pozdrawiam i życzę weny xx
    Lucky

    OdpowiedzUsuń
  5. Eeeee ok jestem świeżo po przeczytaniu rozdziału... i zastanawiam się gdzie się podziali Nina i Louis, jak zniknęli, dlaczego i dlaczego tylko Lily ich pamięta? Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że coś się wyjaśni bo ciekawość mnie zżera :)
    Co do tej zagadki obrazu to mnie na właściwe rozwiązanie doprowadził sam tytuł rozdziału, zapewne gdyby był inny, to nie wzięłabym pod uwagę żadnego zaklęcia niewybaczalnego.

    Życzę dużo wena i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskie jak zawsze!! Nie ma co pisać bo nic nie wyrazi tego jak zajebiście piszesz :D więc mówie bosko bosko mega strasznie super świetnie (tak troche nielogicznie czyli jak cała ja xDDDD) ^^ A więc weny i do następnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna notka ;) Czytam więc komentuje ;) Czekam na kolejne

    Pozdrawiam ~Nox

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy następny ? :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem pod OGROMNYM wrażeniem:) Pomysł z napisaniem takiego bloga jest bardzo, bardzo oryginalny:) Masz bardzo ciekawe pomysły, znalazłam kilka literówek, ale sama je robię, więc nie będę się o to czepiać:) Szkoda, że mało opisujesz innych bohaterów ale zdaję sobie sprawę, że skupiasz się na Huncwotach i Lily. Zaskoczyłaś mnie pozytywnym obrazem Regulusa jako Krukona, o ile dobrze pamiętam:) Naprawdę super:) Będę wyczekiwać kolejnych rozdziałów:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. zajebisty *-* mam nadzieje, że niedługo dodasz kolejne rozdziały :D <3

    OdpowiedzUsuń
  11. WOW!!! Nareszcie jakaś zupełnie nowa fabuła!!!! :D Masz super pomysł na opowiadanie i fajnie piszesz. Tylko już jakoś długo nic nie dodałaś :( kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy następny rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne!!! Boskie!!! Po prostu GENIALNE!! <3 <3<3<3<3
    będziesz jeszcze pisać??? Proszę i to bardzo ładnie żebyś znowu zaczęła pisać Twoje EKSTRA opowiadanie.( A tak wgl obiecałaś' że je skończysz. ) Błgam zacznij znowu pisać!!!
    Mam nadzieję', że dokończysz to opowiadanie.
    Życzeę BARDZO DUŻO WENY!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w wakacje coś tu się pojawi. Aktualnie jestem skupiona na czymś zupełnie innym.
      xo

      Usuń
  14. Bardzo fajnie opowiadanie:) Historia wciąga i nie można się oderwać. Czekam na kolejne wpisy. Obserwuję i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie bardziej pikantnie:)

    Fantazyjna
    mysli-bez-cenzury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. O Merline!
    Czegoś takiego jeszcze nie czytwłam!
    To jest zarombiste! Ten pomysł jeszcze nigdy z takim się nie spotkałam! Trafiłam tu dziś i jednym tchem przeczytałam wszystko. I to jest bomba! Nie mam pojęcia jak na to wpadłaś ale ciesze się, że wpadłaś na to aby to opublikować. Nie mogę się doczekać następnych części! I parring Lili-James! ukazałaś to w niezwykły sposób! Jednak coś mi się nie zgadza… Skoro przeczytali wszystkie części to nie powinno być dobrego zakączenia dla Złotej Trójcy? Czy też coś zmieniłaś?
    To tak z mojej strony. Nie mogę się doczekać następnych części!
    Do następnej notki (oby szybko)
    Amei

    OdpowiedzUsuń
  16. A to powinnam wpisać w poprzednim komentarzu więc potraktuj tu jako:
    PS.
    Czemu tylko Lili pamięta tamtą dwójkę? Bo ona znała najlepiej Nine i pierwsza z nich dostrzegła chłopaka?
    A codo zaklęcia uwalniającego pierścień - widać tu szaleństwo Voldemarda.
    Czekam na więcej
    Amei

    OdpowiedzUsuń
  17. 58 year old Help Desk Operator Ira Beevers, hailing from McCreary enjoys watching movies like The Private Life of a Cat and Bird watching. Took a trip to Greater Accra and drives a Legacy. mozna sprobowac tego

    OdpowiedzUsuń
  18. dom jest najważniejszym dobrem materialnym. upewnij się, że odpowiada on twoim potrzebom, jak również budżetowi. nieruchomosci.sanok.pl

    OdpowiedzUsuń

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis