wtorek, 6 października 2015

Rozdział 22

02.02.1978

Lily odłożyła na szafeczkę przy łóżku "Insygnia Śmierci" i westchnęła ciężko, spoglądając na śpiącego Jamesa. Jego czarne potargane włosy w nocy zdawały się prowadzić własne imprezowe życie. Z kącika ust wylatywała mu stróżka śliny, co Lily skomentowała lekkim uśmiechem. Kursy Auroskie dawały Jamesowi popalić. Spał mało, robił dużo.

Sama nie miała lekko. Spędzała niezliczoną ilość godzin nad książkami i na wykładach, ucząc się, jak leczyć magiczną społeczność. Wymagający wiele wysiłku stan życia powoli zaczynał odbijać się na niej samej. Byłe jednak te chwile i bezsenne noce, gdy raz po raz czytała przysłane książki, analizując dogłębniej ich treść.

Jej myśli błądziło od Harry'ego do Jamesa to do rodziców i siostry zakotwiczonych gdzieś w Australii. Czasami żałowała podjętej decyzji. Może był inny sposób na ochronienie ich? W ostateczności jej rodzina wcale nie musiała ucierpieć. A później przypomniała sobie, że Voldemort z chęcią wykorzystałby ich, jako jej słabego punktu i przestała żałować.

Jeszcze raz zerknęła na okładkę książki i zgasiła świecę. Wtulając się w Jamesa, starała się nie myśleć o nadchodzącej przyszłości.

*

06.04.1978

Regulus przyczepił liścik do małej płomykówki i wypuścił ją przez okno. Stojąc w miejscu, obserwował, jak sówka powoli zlewa się z otoczeniem. Wychodząc z sowiarni, mocniej naciągnął na siebie szatę i szybko pomknął do szkoły, by uniknąć deszczu, który lada chwila miał lunąć z ciemnych chmur zawieszonych nad okolicą.

Nastał kwiecień, czyli nauczyciele powoli kończyli wszelką naukę, by zabrać się za powtórki, a że egzaminy zaczynały się już w ostatnim tygodniu maja, w serca siódmych i piątych klas powoli wkradał się niechciany stres.

Regulus uważał, że Lily jest tak naprawdę jedyną osobą, która mogłaby zrozumieć jego strach przed egzaminem i doradzić w wielu bardzo ważnych kwestiach. W ostateczności to ona zawsze rozumiała go najlepiej. Regulus miał nadzieję, że dziewczyna tylko go znienawidzi przez ilość listów, które z pewnością będzie do niej wysyłał.

Ledwo znalazł się pod dachem, a z nieba lunął chłodny deszcz. Odetchnął z ulgą i szybkim krokiem powędrował przed siebie. Towarzyszące mu od rana szczęście, zniknęło za następnym zakrętem, gdy wpadł na dwójkę Ślizgonów ze swojego rocznika.

- Uważaj, jak łazisz Black - warknął jeden.

- Podły zdrajca - dodał drugi i walnął Regulusa z pięści w twarz.

Regulus zachwiał się pod siłą uderzenia i upadł na posadzkę. Z nosa trysnęła mu krew. Ledwo zdążył podnieść głowę, a poczuł silne kopnięcie w brzuch. Jęknął głośno, zwijając się z bólu. Dwójka Ślizgonów oddaliła się, zaśmiewając się w głos.

Ocierając krew z twarzy, wstał. Złowrogim spojrzeniem zerknął na oddalających się Ślizgonów. Słowa Elizabeth rozbrzmiały w jego głowie. Masz zamiar przejąć obowiązki brata w dowcipkowaniu?

Nie myśląc za wiele, rzucił się w strumieniu deszczu, chcąc wysłać list do Syriusza.

*

23.04.1978

Syriusz miał naprawdę ciężki dzień. Wstał lewą nogą, wylał na siebie kubek ulubionej kawy, a potem bardzo źle mu poszło na próbnych testach. Wracając do domu, w głowie miał tylko jedną myśl: Łyknę sobie trochę whisky. I to była jedyna rzecz tego dnia, która podtrzymywała go psychicznie na duchu, więc kiedy wszedł do domu, natychmiast skierował się do małego barku w saloniku. Zdążył tylko nalać alkoholu do szklanki, gdy usłyszał:

- SYRIUSZU ORIONIE BLACK!

Przestraszony podskoczył, rozlewając trochę trunku. Z jego ust wymsknęło się przekleństwo i do salonu wparowała wściekła Caroline. Czerwona na twarzy, nie mogła opanować drżenia ciała. Była tak wściekła, że Syriusz z kamienną miną odstawił szklankę na bok.

- Wcale nie chciałem się napić - zarzekł się.

- Tutaj nie o to chodzi - odwarknęła. - SIADAJ!

Posłusznie wykonał jej polecenie.

- Co się stało? - zapytał, kiedy Caroline krążyła przed nim.

- Co się stało? - powtórzyła. - Ja wiedziałam, wiedziałam, że jesteś nieodpowiedzialny. Nieodpowiedzialny! Wiedziałam, że nie myślisz za często pod wpływem emocji, ale tego... TEGO! Nie spodziewałam się w ogóle!

- No ale o co chodzi? - ciągnął Syriusz, zdezorientowany całą sytuacją.

- Chodzi o to półgłówku, że jestem w ciąży! - wykrzyknęła. - Rozumiesz to?

Syriusz zaniemówił. Brutalna rzeczywistość uderzyła go prosto w twarz. Dopiero teraz sobie przypomniał, jak w ostatnim czasie on i Carolinie nadużywali jej podwyższonego libido i braku Regulusa w domu.

Poczuł, że krew odpływa mu z twarzy. Caroline przysiadła obok niego z głośnym westchnięciem.

- Powiedz coś, błagam, powiedz coś.

Spojrzał na nią.

- Teraz to ja już naprawdę muszę się napić - stwierdził z powagą. Dwoma susami znalazł się przy butelce, z której wziął dwa porządne łyki. Caroline obserwowała go bacznie.

Nie mógł być ojcem. Był za młody na rodzicielstwo. Nie nadawał się do tego. Nigdy nie myślał o dzieciach. Nie chciał ich mieć z wielu powodów, ale teraz... Spojrzał na Caroline, która oczekiwała od niego odpowiedzi. Niepewnym krokiem wrócił na swoje poprzednie miejsce i chwycił jej roztrzęsione dłonie.

- To... Merlinie, nie wiem, co powiedzieć. Jesteś pewna?

- Na sto procent - powiedziała, tą raza już łagodnie. - Jestem przerażona.

- Cholera - przeklął. - Ja... Uważam, że jesteśmy za młodzi na rodziców, ale skoro... skoro to - z niedowierzaniem spojrzał na jej brzuch - ma miejsce bytu, to byłbym okropnym człowiekiem, jeśli nie pozwoliłbym temu dziecku ujrzeć świata.

Nagle poczuł, że rozpiera go ojcowska magia. Oczami wyobraźni zobaczył siebie i swojego syna, którego uczył grać w Quidditcha. Caroline stała niedaleko, trzymając na rękach ich córeczkę i...

- Ty... Ty chcesz to dziecko? - zapytała Caroline z niedowierzaniem, wyrywając go z marzeń na jawie.

- Tak... Nie... Nie wiem... Boże! A ty je chcesz?

- Chyba - odparła niepewnie. - Dowiedziałam się dzisiaj i... Byłam tak bardzo wściekła na ciebie i na siebie, że nawet o tym nie pomyślałam. Jesteśmy bardzo młodzi Syriusz.

- Zawsze będziemy młodzi - powiedział. - Nawet po osiemdziesiątce będziemy młodzi.

Caroline zaśmiała się krótko.

- Może... może pogadamy o tym jutro? - zaproponowała. - Muszę się z tym przespać. A teraz wybacz, z emocji zbiera mi się na pawia. - I pobiegła do łazienki.

Syriusz zastanawiał się, czy nie pójść za nią. W ostateczności znalazł się przy barku, upijając jeszcze parę łyków whisky na uspokojenie. Dopiero teraz dłonie zadrżały mu z emocji, a w głowie się zakołowało. Cholera, będę ojcem - pomyślał i mimowolnie się uśmiechnął.

*

08.05.1978

Remus nie potrafił uwierzyć, że to wszystko się dzieje. Pomysł Dorcas z restauracją na początku wydawał mu się głupi, ale im dziewczyna więcej mu na ten temat opowiadała, tym częściej zaczął uważać, że to jednak dobry pomysł. Teraz stał w drzwiach na zaplecze, obserwując, jak kliencie rozmawiają cicho przy swoich stolikach.

Dwupiętrowy lokal obfitował w białe kamienne, ściany oraz białe stoliki i krzesełka. Duże lustra optycznie powiększały pomieszczenie jeszcze bardziej. Za białą ladą, ciągną się szereg półek z kolorowymi butelkami z alkoholem. Stojący tam barman, polewał kieliszki białą szmatką i zawieszał je na specjalnym stojaku nad głową czaszą do dołu.

Cała restauracja miała wydźwięk bardzo przyjemny, ale jednocześnie elegancki i przyciągający uwagę.

Remus uśmiechnął się krótko. Dorcas odwaliła kawał dobrej roboty, a teraz on kończył uczyć się księgowości, by móc ogarnąć wszelkie rachunki i wypłatę dla pracowników.

Drzwi otwarły się szeroko i do środka weszło dwóch mężczyzn. Remus z radością rozpoznał w nich swoich najlepszych przyjaciół. Nie widział ich dobre dwa tygodnie od czasu ostatniej pełni.

- Luniaczku! - zawołał Łapa. - Dobrze cię wiedzieć.

- Nieźle się trzymasz! - powiedział James.

- Dzięki!

Usiedli przy stoliku przy oknie, wyglądając na zatłoczoną ulicę Pokątną.

- Jak się czuje Caroline? - zapytał Remus. Wiadomość, że Syriusz zostanie ojcem, bardzo nim wstrząsnęła.

- Ma mdłości częściej niż ja przeklinam - zaśmiał się. - I dziwne humorki. Raz jest zła, raz wesoła. Trudno ją rozgryźć, ale często się uśmiecha.

- A jak ty się czujesz? - zapytał James.

- Ciągle jestem tym wszystkim przerażony - wyznał Syriusz. - Wiem, że niedługo oswoję się z tą myślą, ale na ten moment... - Pokręcił głową.

- Cokolwiek się będzie działo, masz nasze wsparcie - zapewnił go James. - Masz szansę wieść zupełnie inne życie niż w książkach. Poza tym, z chęcią będę się bawił ze swoim chrześniakiem!

- Skąd wiesz, że zostaniesz ojcem chrzestnym? Może poproszę Remusa!

- Osz ty!

- Chyba nie mógłbym odebrać tego tytułu Jamesowi! - powiedział szybko Remus, widząc oskarżycielskie spojrzenia Jamesa.

- Widzisz, on rozumie!

Syriusz zaśmiał się głośno.

- Jeszcze nie rozmawialiśmy o tym z Caroline - przyznał Syriusz. - Za wcześnie, by o tym myśleć. Poczekajmy najpierw na wieść, czy to chłopiec, czy dziewczynka.

Remus zaśmiał się głośno.

- Coś cię bawi? - zapytał James.

- Wyobraziłem sobie Syriusz odpędzającego od swojej córki wszystkich jej adoratorów. - James mu zawtórował, a Łapa zrobił naburmuszoną minę. - Aj, no nie obrażaj się. To bardzo zabawna wizja.

- I bardzo prawdopodobna - dodał James, nie mogąc przestać się śmiać. Black prychnął obrażony, a potem szybko sam się uśmiechnął, wyobrażając sobie taką sytuację.

1 komentarz:

  1. Caroline, Niklaus ? Czy ktos tu jest fanem TVD lub TO ? ;) + No . Wreszcie zaczyna sie cos dziać ;)
    ~Madame Mikaelson

    OdpowiedzUsuń

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis