wtorek, 16 maja 2017

Rozdział 25

11.11.1979

Lily nie zaczęła tego poranka dobrze. James zniknął o czwartej rano w pracy, a ona od tego momentu nie potrafiła zasnąć. O szóstej rano, gdy poszła zrobić sobie śniadanie, dostała napadu mdłości tak silnych, że musiała wziąć urlop w pracy.

Leżąc na łóżku, zwinięta w kłębek, zastanawiała się, co jest przyczyną jej nagłej choroby, gdy... tchnęło ją. Z przerażeniem usiadła na łóżku i policzyła na palcach zebrane dane i wybiegła z łóżka, przewracając się o koc. Wbiegła do łazienki, zrobiła bałagan w szafce i z nie spokojem spojrzała na pudełeczko w swojej dłoni.

Chwilę później jej przypuszczenia się potwierdziły. Była w ciąży. Fakt ten ją przeraził. Wiedziała, że w końcu to się stanie, ale i tak była przerażona. Cały dzień w wielkim napięciu oczekiwała na powrót Jamesa, a kiedy pojawił się w domu, nie wiedziała, jak przekazać mu nowinę.

- Coś się stało? - zapytał, widząc pobladłą twarz małżonki. - Lily.

- Jestemwciąży - powiedziała niezrozumiale.

- Co?

- Jestem w ciąży - powtórzyła.

James uniósł zaskoczony brwi. Ta szokująca wiadomość dotarła do niego dopiero po chwili.

- Będę ojcem? - zapytał, uśmiechając się przy tym szeroko.

- No tak, na to wychodzi.

James krzyknął krótko uradowany, podniósł Lily i okręcił ją parę razy, a potem mocno pocałował.

- O Merlinie, nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę.

Lily widząc ogromne szczęście Jamesa, sama nie mogła ukryć zadowolenia.

*

25.12.1979

W tym roku święta odbyły się na Holland Park. Mały Chris miał już prawie roczek i był rozkosznym berbeciem o czarnych włosach i niebieskich oczach. James kochał swojego chrześniaka bardzo mocno.

Parę miesięcy młodszy Nathaniel był równie rozkoszny. Chociaż jego włoski były jasnobrązowe, to oczy miał niebieskie i był oczkiem w głowie Elizabeth, która była zakochana w swoim synu. Regulus czasami zazdrościł mu tej miłości.

Remus, nieznacznie pogodniejszy niż rok temu, siedział cicho, ale zdarzało mu się wtrącić to i owo. Teraz sam zajmował się restauracją, wiedząc, że Dorcas nie chciałaby, by jej praca poszła na marne. Często pomagała mu matka i przyjaciele, za co był im bardzo wdzięczny.

Peter w tym roku pojawił się na kilka godzin, a później wrócił do szpitala do chorej matki. Ostatnimi czasy Lily było częściej żal małego Petera.

Było po siódmej wieczorem, gdy Chris spoczął w kołysce, a goście opuścili Holland Park. Dopiero wtedy Syriusz pozwolił sobie na mocne przytulenie się do Caroline.

- Jak ten czas szybko leci - zauważyła. - Niedługo będzie mieć rok.

Syriusz uśmiechnął się na wspomnienia dnia, kiedy rodził się Christopher.

- Miejmy jeszcze jedno dziecko.

Caroline spojrzała na niego zaskoczona.

- Co?

- No... miejmy jeszcze jedno dziecko. - Z zakłopotaniem podrapał się po karku. - Głupio być jedynakiem. Chris potrzebuje towarzystwa.

- Ale że teraz? - dopytywała Carolina.

- Tak... nie... eee... może?

- Zdecyduj się - powiedziała stanowczo.

- Tak, teraz - powiedział Syriusz bardzo stanowczym głosem. - Chce mieć z tobą jeszcze jedno dziecko i tak chcę, żebyśmy zajęli się tą sprawą teraz.

Caroline skrzyżowała ręce na piersi i uniosła wysoko brwi.

- Nie za szybko?

- Nie - powiedział Syriusz, podchodząc do niej. - Chodźmy za ciosem. Chcę mieć córkę! Więc jak będzie.

Caroline długo zastanawiała się nad odpowiedzią, trzymając Syriusza w niepewności. Spodobało mu się ojcostwo. Spodobało mu się zajmowanie się własnym synem, bawienie się z nim, usypianie go i czucie jego małych rączek na jego buzi.

- Ja też chcę mieć córkę - odpowiedziała w końcu Caroline, a Syriusz uśmiechnął się szczerze.

*

07.05.1980

Lily źle znosiła ciążę. Bolał ją kręgosłup, puchły jej nogi i miała dziwaczne zachcianki. Częściej leżała niż chodziła, a chmury zmieniały się jej z prędkością światła. James dzielnie znosił trudną sytuację, w której się znalazł i starał się wspierać Lily bez względu na wszystko. Bardzo się cieszył na zostanie ojcem. W wolnych chwilach remontował jedną z sypialek na pokoik dla dziecka, dlatego każdego wieczoru padał zmęczony na łóżko.

- Lily? - wymruczał.

- Hmm?

- Skoro wiemy, że to chłopiec to, jak damy mu na imię? - zapytał. Lily znieruchomiała na chwilę i oderwała wzrok od gazety.

- No Harry, myślałam, że... to logiczne. - James uśmiechnął się krótko. - Umiałabyś go nazywać inaczej... po tym wszystkim?

- Myślę, że nie - przyznał i podrapał się po brodzi. - To dziwne, wiedzieć, jak będzie wyglądać twoje nienarodzone dziecko. W senie... chciałabym, żeby Harry był bardziej pewny siebie, ale nic poza tym. Jestem dumny z niego już teraz, a nawet jeszcze się nie urodził.

Lily zaśmiała się krótko.

- Co tam u Syriusza?

Teraz to James się zaśmiał.

- Dramatyzuje. Ciągle nie może uwierzyć, że Caroline jest w ciąży bliźniaczej. - Ponownie się zaśmiał. - Cholera, musiał bardzo chcieć.

Lily zachichotała, odkładając gazetę.

- Cóż, szczęście huncwota.

James uśmiechnął się do niej ciepło.

- Masz siłę na bajkę na dobranoc? - zapytał, gdy Lily układała się wygodnie.

- Tak, myślę, że tak.

James wstał, wziął z komody książkę i wrócił do łóżka. Nachylając się nad brzuchem Lily, przeczytał:

- Żył raz pewien dobry, życzliwy ludziom stary czarodziej, który używał swojej mocy magicznej mądrze i wspaniałomyślnie dla dobra innych. Był przy tym tak skromny, że nie ujawniał prawdziwego źródła swojej mocy...*

*

20.05.1980

Kiedy Syriusz wrócił tego dnia do domu, dobrze wiedział, co go za chwilę czeka. W salonie lewitowała dobrze mu już znana bańka. Widząc ją, pisnął uradowany i zaczął krążyć wokół niej.

- Caroline! - zawołał.

Po chwili Caroline pojawiła się w salonie z Chrisem na rękach:

- Tata! - zawołał chłopczyk, wyciągając rączki w stronę Syriusza.

- No witam, witam - przywitał się i ucałował Caroline, a potem Chrisa. - Mogę już?

Caroline pokiwała jedynie głową, uśmiechając się promiennie. Syriusz przystawił różdżkę do bańki (czuł w brzuchu dziwne skurcze z ekscytacji) i przebił ją.

Różowy proszek zmieszał się z niebieskim, obsypując go całego. Chris zapiszczał wesoło, widząc tak jaskrawe kolory i wyciągnął rączki w kierunku proszku. Syriusz z niedowierzaniem spojrzał na Caroline.

- Więc chłopiec i dziewczynka? - zapytał z niedowierzaniem.

- Też byłam zaskoczona, ale się cieszę - powiedziała. - Możesz go wziąć. Kręgosłup mnie dzisiaj boli.

Rozchichotany Chris wylądował w objęciach Łapy, bawiąc się proszkiem z jego ramion.

Syriusz czuł się... szczęśliwy. Tak, to było bezgraniczne szczęście, sprawiające, że unosił się nad ziemią. Miał ochotę wykrzyczeć całemu światu, jak mu się w życiu poszczęściło. Nie potrafił przestać się uśmiechać.

Nastał wieczór, gdy pozapalał świece w salonie, robiąc romantyczny nastrój. Odkąd urodził się Chris, on i Caroline mieli mało chwil dla siebie. Ten jeden, wolny wieczór postanowili spędzić na słuchaniu spokojnej muzyki i przytulaniu się.

Ale Syriusz miał plan. Bardzo prosty, ale jednocześnie bardzo trudny plan.

- Caroline?

- Hmm?

- Czy ty mnie kochasz? - zapytał głupio.

- Oczywiście, że tak. Myślisz, że miałabym ten wielki brzuch, gdybym cię nie kochała.

Syriusz zaśmiał się szczerze.

- Więc może... może powinniśmy pójść o jeden krok dalej?

Caroline spojrzała na niego niezrozumiale, czując strach. W rękach Syriusza pojawiło się czarne pudełeczko. W środku znajdował się srebrny pierścionek z brylantem. Cała zesztywniała.

- Caroline Danett. Jako że pozwalają nam na to warunki domowe, a moje serce bije dwa razy szybciej za każdym razem, gdy cię wiedzę, a kiedy cię nie ma, umiera z tęsknoty, jako że jesteś dla mnie kimś ważnym, jako że bardzo cię kocham i pragnę byś trwała przy moim boku do końca naszych dni, chciałbym cię zapytać: czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?

Łzy poleciały z jej oczu.

- Tak – wyszlochała. - Po stokroć tak.

Syriusz drżącą dłonią, ale cały szczęśliwy, założył pierścionek na jej palec i mocno ucałował swoją narzeczoną.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham – szepnął w jej usta.

- Wiem, kocham cię równie mocno – odpowiedziała, a i ich usta znów złączyły się w słodkim pocałunku, który był obietnicą wieczności.

I wtem cały romantyczny nastrój prysł niczym bańka mydlana, gdy doleciał ich płacz Christophera. Caroline westchnęła ciężko.

- Siedź, ja pójdę - powiedział Syriusz i pobiegł na górę.

*

31.07.1980

Kiedy wczorajszego dnia, Lily dostała krótki list od Alicji, że urodziła, wiedziała, że i ją czekają niedługo katusze. Nie pomyliła się. O jedenastej rano odeszły jej wody i dostała skurczy i James musiał zabrać ją do szpitala.

Trzygodzinny poród okazał się najboleśniejszą rzeczą, jaką przyszło Lily w życiu znieść, ale kiedy pierwszy raz dostała Harry'ego na ręce, wszystko zniknęło. Liczył się tylko rozkoszny berbeć w jej ramionach i nic innego.

James był cały w skowronkach. Widząc Harry'ego, nie mógł przestać się uśmiechać ani śmiać. Syriusz z dumną miną podziwiał swojego chrześniaka. Za to Chris, gdy pierwszy raz spojrzał na dziecko, wybuchnął płaczem, co tak zaskoczyło biednego Syriusza, że zaczął niekontrolowanie się śmiać.

*

09.08.1980

Regulus siedział z Nathanielem na kolanach i z błyszczącymi oczami przyglądał się, jak białe piórka wokół nich lewitują. Nathaniel klaskał swoimi rączkami i cały czas powtarzał:

- Piólka! Piólka!

Regulus co chwila wybuchał śmiechem, co Nathaniel komentował chichotami i śmiechom nie było końca, ale w głębi duszy Regulus się martwił. Elizabeth powinna wrócić do domu z zakupów dwie godziny temu. Na dworze powoli robiło się ciemno, co nie wróżyło za dobrze. Miał czarne myśli, dlatego podskoczył jak oparzony, gdy ogień w kominku  buchnął. Poczuł zawiedzenie na widok Syriusza.

- Co tam? - zapytał Regulus.

Nathaniel z szeroko otwartymi oczami spojrzał na Syriusza. Piórka wokół opadły, a malec zawołał, wyciągając swoje rączki:

- Lapa!

Syriusz zaśmiał się krótko i wziął Nathaniela na ręce. Przysiadając obok Regulusa z poważną miną, ułożył mu dłoń na ramieniu.

- Muszę ci coś powiedzieć - powiedział Syriusz.

Powaga na twarzy i w głosie Syriusza zaniepokoiła go.

- Pewnie, mów.

- Kilka godzin temu mieliśmy pilne wezwanie w Ministerstwie. Był... Był atak smierciożerców na Pokątnej. - Regulus ciężko przełknął ślinę. - Przykro mi, ale Elizabeth nie żyje.

- Nie - wychrypiał ze łzami w oczach. - Nie.

- Bardzo, bardzo mi przykro.

Regulus wstał gwałtownie, odtrącając rękę Syriusza. Podchodząc do ściany, uderzył w nią z pięści. Nathaniel zaczął płakać.

- Ciii... - Syriusz starał się go uspokoić. Regulus zawył z rozpaczy. - Cholera.

W mig w domu zapanowała panika. Nathaniel darł się, Regulus nie krył łez, a Syriusz był tak zdezorientowany, że nie wiedział, którego pierwszego zacząć uspokajać. Podbiegł do Regulusa i potrząsnął nim.

- Posłuchaj! Regulus posłuchaj! Musisz na moment się wziąć w garść i zająć się własnym synem. Znajdziemy mu nianię i jutro będziesz mógł zacząć rozpaczać, ale proszę... pokaż mu, że jesteś silny.

Regulus wstrzymał oddech, po chwili wypuszczając powietrze ze świstem. Wziął Nathaniela na ręce, starając się go uspokoić. Syriuszowi pękło serce. Patrząc na tę płaczącą i zrozpaczoną dwójkę, po prostu pękło mu serce.



+++

* Początek baśni "Czarodziej i skaczący garnek" autorstwa J.K. Rowling.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis